Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SADE.bikestats.pl
  • DST 34.64km
  • Czas 02:10
  • VAVG 15.99km/h
  • VMAX 37.30km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciągle pada... trudno :-)

Poniedziałek, 1 lutego 2016 · dodano: 01.02.2016 | Komentarze 0

Zwlekłam się z łóżka dopiero około 8:00... znowu bolała mnie głowa :-((. Za oknem było paskudnie, mokro i ponuro. Niebo zasnute grubą warstwą chmur. Na poprawę raczej nie było szans :-(. Tabletkę popiłam kawą i doprawiłam śniadaniem. Po dwóch godzinach na szczęście przeszło. Tym razem to był fałszywy alarm :-)).
Postanowiłam zająć się najpierw domowymi obowiązkami i trochę czasu mi zeszło. Mimo niezbyt zachęcającego widoku za oknem musiałam wyjść na rower, ale tym razem w stronę miasta... czasami trzeba kupić to i owo :-). Poleciałam się ubrać, potem przygotowania do wymarszu w garażu i nagle telefon, że pada i zimno :-((. Myślałam, że się rozpłaczę :-((. Tak już się nastawiłam, że wyjdziemy, a tu taki pech :-((. Ostatecznie postanowiliśmy nie rezygnować z planowanej przejażdżki. Trudno, pomyślałam, najwyżej wszystko będzie do prania, a Niunio do mycia...i wyruszyliśmy :-).
Padało, błoto, na ulicach kałuże, co chwilę prysznic na twarz i jeszcze ten wiatr...niezbyt mocny, ale bynajmniej nie ułatwiał jazdy. Dotoczyłam się do miejsca naszego spotkania i razem było od razu przyjemniej. Ze względu na kałuże posnuliśmy się tempem spacerowym w stronę Korony, dalej Brucknera i wałami nad Odrą w stronę ZOO. Przejechaliśmy przez Most Zwierzyniecki i Pasteura na stację benzynową. Zmarzłam i musiałam ubrać moją kominiarkę na włamy i grubsze rękawiczki, bo już miałam problem ze zmiana biegów... łapki zgrabiały :-)).
Powrót do domu już nie wałami tylko przez Kochanowskiego, Brucknera w stronę Korony. Ja jeszcze z racji planowanych zakupów musiałam wstąpić do paru sklepów. Mustanga zaparkowałam w serwisie Decathlon-a :-), jak zwykle uśmiechem przywitał mnie przemiły Pan z ochrony :-))). Brudna, ubłocona i w kominiarce zaliczyłam market i aptekę. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, ale ochrona nie zareagowała ;-). Odebrałam Rumaka i ruszyliśmy w stronę domu.
Na dworze okropna mżawka i ogólnie zimno i wilgotno... już chcieliśmy wracać do ciepłego, suchego domku. Pod garażem obiecany prysznic ;-), a w domu dokładne mycie i reszta kosmetyki, w tym czyszczenie biżuterii ;-). Ubrania, które miałam na sobie poszły od razu tam gdzie ich miejsce, czyli do pralki, a ja zaliczyłam gorącą kąpiel :-)).

Mimo beznadziejnej pogody, bo trzeba nazywać rzeczy po imieniu, a taka dzisiaj była i tak cieszę się, że wyszłam na rower. Przejażdżka zajęła właściwie podobną ilość czasu, jak usuwanie jej skutków ubocznych, ale ja wiem, ze nic innego nie sprawiłoby mi takiej radości :-))).



Kategoria od 20 do 50 km



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!