Info
Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Marzec8 - 4
- 2017, Czerwiec11 - 2
- 2017, Maj26 - 4
- 2017, Kwiecień20 - 1
- 2017, Marzec23 - 4
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń23 - 14
- 2016, Grudzień13 - 2
- 2016, Listopad21 - 2
- 2016, Październik25 - 18
- 2016, Wrzesień24 - 8
- 2016, Sierpień31 - 21
- 2016, Lipiec25 - 21
- 2016, Czerwiec24 - 20
- 2016, Maj33 - 25
- 2016, Kwiecień25 - 43
- 2016, Marzec13 - 17
- 2016, Luty10 - 44
- 2016, Styczeń14 - 15
- DST 43.41km
- Czas 01:45
- VAVG 24.81km/h
- VMAX 44.42km/h
- Kalorie 1094kcal
- Sprzęt KUBUŚ
- Aktywność Jazda na rowerze
Cube i Giant... bliźnięta dwujajowe ;-))
Czwartek, 10 marca 2016 · dodano: 15.03.2016 | Komentarze 0
Dzisiaj do dziczy :-DD. Już tęskniłam za polami, lasami, bez ścieżek rowerowych, ulicznych korków i nadmiaru budynków. Taki to już ze mnie odmieniec i dzikus ;-D. Cywilizacja ma mnóstwo zalet, ale czasami potrzebuję chwili aby się oderwać od problemów dnia codziennego... oczywiście na moim wypasionym Źrebaku ;-D.
Nasza dzisiejsza wyprawa zaczęła się od Sołtysowic przez Krzyżanowice, Cienin, Pasikurowice, Bukowinę do Łozinki (pieszczotliwe określenie Łoziny ;-)). Tam miała zapaść spontaniczna decyzja jaki kierunek dalej. Po drodze dostałam miłego sms-a z informacją, że nie będziemy sami :-DD. Dwa rowerowe Źrebaki spotkały się w okolicach Bukowiny i dalsza podróż już w przyjemnym towarzystwie :-)).
Obraliśmy kierunek na Łozinę i dalej przez Bierzyce, Węgrów, Miłonowice, Cielętniki do Tarnowca. Tym razem nie kierowaliśmy się na Skotniki, tylko dalej do Zawonii i Grochowa. Krętymi, asfaltowymi drogami, biegnącymi przez lasy zmierzaliśmy do pięknie położonego Pędziszowa i dalej do Budczyc.
Bardzo podobała mi się ta trasa i chętnie pojechałabym dalej, przynajmniej do Milicza, ale niestety musieliśmy już wracać :-(. Jak to mówią, to co dobre to się szybko kończy... niestety :-(. Tak bardzo chciałabym mieć cały dzień tylko dla siebie, bez patrzenia w zegarek. Pewnie gdybym miała taką możliwość, to rodzina musiałaby w pogoni za mną hycla rowerowego wysłać ;-)). Marna szansa, żebym z własnej, nieprzymuszonej woli do domu tego samego dnia wróciła ;-)).
Ech te marzenia... no ale pomarzyć zawsze wolno ;-).
Niestety powrót w dniu dzisiejszym był nieunikniony. Godzina zero zbliżała się nieubłaganie i trzeba było już kierować się na Domaszczyn. Pojechaliśmy zatem przez Zawonię do Tarnowca, a dalej znaną i lubianą przeze mnie trasą w kierunku Piersna, przez Boleścin, Skarszyn, Łozinę do Bąkowa i Domaszczyna. Tam szybkie ładowanie naszych pupili na samochód i po mojego synusia do szkoły.
Kolejny udany dzień na liczniku :-DD!!!!
Trasa krótka, szkoda, że taka krótka :-(... ale lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu :-).
Mam nadzieję, że w tym roku będę miała chociaż parę dni tylko dla siebie, godziny nie będą miały znaczenia, a średnia dzienna będzie w okolicach seteczki oscylować. W zeszłe wakacje tak było, chociaż nic tego nie zapowiadało :-)))).
Nasza dzisiejsza wyprawa zaczęła się od Sołtysowic przez Krzyżanowice, Cienin, Pasikurowice, Bukowinę do Łozinki (pieszczotliwe określenie Łoziny ;-)). Tam miała zapaść spontaniczna decyzja jaki kierunek dalej. Po drodze dostałam miłego sms-a z informacją, że nie będziemy sami :-DD. Dwa rowerowe Źrebaki spotkały się w okolicach Bukowiny i dalsza podróż już w przyjemnym towarzystwie :-)).
Obraliśmy kierunek na Łozinę i dalej przez Bierzyce, Węgrów, Miłonowice, Cielętniki do Tarnowca. Tym razem nie kierowaliśmy się na Skotniki, tylko dalej do Zawonii i Grochowa. Krętymi, asfaltowymi drogami, biegnącymi przez lasy zmierzaliśmy do pięknie położonego Pędziszowa i dalej do Budczyc.
Bardzo podobała mi się ta trasa i chętnie pojechałabym dalej, przynajmniej do Milicza, ale niestety musieliśmy już wracać :-(. Jak to mówią, to co dobre to się szybko kończy... niestety :-(. Tak bardzo chciałabym mieć cały dzień tylko dla siebie, bez patrzenia w zegarek. Pewnie gdybym miała taką możliwość, to rodzina musiałaby w pogoni za mną hycla rowerowego wysłać ;-)). Marna szansa, żebym z własnej, nieprzymuszonej woli do domu tego samego dnia wróciła ;-)).
Ech te marzenia... no ale pomarzyć zawsze wolno ;-).
Niestety powrót w dniu dzisiejszym był nieunikniony. Godzina zero zbliżała się nieubłaganie i trzeba było już kierować się na Domaszczyn. Pojechaliśmy zatem przez Zawonię do Tarnowca, a dalej znaną i lubianą przeze mnie trasą w kierunku Piersna, przez Boleścin, Skarszyn, Łozinę do Bąkowa i Domaszczyna. Tam szybkie ładowanie naszych pupili na samochód i po mojego synusia do szkoły.
Kolejny udany dzień na liczniku :-DD!!!!
Trasa krótka, szkoda, że taka krótka :-(... ale lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu :-).
Mam nadzieję, że w tym roku będę miała chociaż parę dni tylko dla siebie, godziny nie będą miały znaczenia, a średnia dzienna będzie w okolicach seteczki oscylować. W zeszłe wakacje tak było, chociaż nic tego nie zapowiadało :-)))).
Kategoria od 20 do 50 km
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!