Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SADE.bikestats.pl
  • DST 16.35km
  • Czas 00:41
  • VAVG 23.93km/h
  • VMAX 36.04km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Kalorie 490kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakiem aptek... niestety :-((((

Środa, 16 marca 2016 · dodano: 16.03.2016 | Komentarze 4

No i stało się. Syn chory i ja znowu uziemiona :-((((. Mąż wyjechał w delegację na tydzień, część obowiązków mi odpadła, większy luz i swoboda... a co najważniejsze brak poczucia winy, że wychodzę na rower. Niestety nie jest w stanie zaakceptować moich zainteresowań, dla Niego są chore :-(((. Ciągle mam nadzieję, że kiedyś zrozumie, że nie wszyscy muszą kochać siłownie lub basen...
Takie miałam ambitne plany na ten tydzień i jak zwykle nic z tego nie wyjdzie :-((((. Jeszcze może weekend... w mojej mamie jedyna nadzieja. Wyć mi się chce i tyle :-((((. Żeby kompletnie się nie załamać to nawet rolet nie podniosłam. Taki piękny dzisiaj dzień, a ja w areszcie domowym :-((((. 
Wszystko zaczęło się w poniedziałek. Wieczorem już miał gorączkę i wiadomo było, że we wtorek na lekcje nie pójdzie. Wczoraj było jeszcze gorzej, więc zamówiłam wizytę domową. I zapadł wyrok... do szkoły dopiero po świętach :-((((. Dla mnie od razu stało się jasne, że o jakimkolwiek czasie dla siebie to tylko pomarzyć mogę :-((((.
Z racji tego, że jesteśmy sami i nie bardzo mam kogo poprosić o pomoc, musiałam zostawić moje dziecko samo w domu. Miałam nadzieję, że z racji tego, że ma gorączkę i jest ogólnie osłabiony to na realizację jakiś chorych planów nie będzie miał dzisiaj ochoty. Mojemu synowi co prawda już dyszka leci, ale swoim zachowaniem i pomysłami to często nie wiem czy nawet na pięciolatka wygląda. Niestety nie miałam dzisiaj innego wyjścia, jak go zostawić i liczyć na to, że jakoś to będzie. Kilka razy mówiłam, że absolutnie ma nikomu nie otwierać drzwi i nie rozrabiać... i z duszą na ramieniu wyleciałam pozałatwiać ważne sprawy.
Koniecznie musiałam zaliczyć aptekę i zrealizować wystawioną dzień wcześniej receptę oraz zrobić podstawowe zakupy spożywcze. Wybrałam jak najbliższą  aptekę  i niestety okazało się, że nie mają jednego z przepisanych leków, w drugiej to nic nie mieli (możliwość zamówienia), trzecia tak samo, czwarta (dziwny lokal z meblami z PRL-u i ofertą jak przy hipermarketowej kasie) i w końcu w piątej udało mi się kupić to co trzeba. Potem wizyta w Lidlu na Bierutowskiej, szybkie latanie z Kubkiem pomiędzy regałami i do kasy. Powrzucałam wszystko do plecaka i ledwo byłam w stanie go podnieść!!!!! 
Szybki powrót w nerwach do domu, ale na szczęście, ani karetki, ani straży pożarnej na sygnale po drodze nie spotkałam. Weszłam do środka, rzuciłam zakupy i pobiegłam sprawdzić jak się mój szkodnik miewa. Ufff wszystko było na miejscu :-)))... konstrukcja nośna budynku nie naruszona, u dziecka wszystkie kończyny sprawne, ciało bez ran kłutych i szarpanych. Przyjdzie kiedyś taki dzień, że chyba na zawał umrę!!!!

Zważyłam plecak i wyszło na to, że 8900g na plecach przytachałam.

Tak mi brakuje czasu dla siebie, żebym nie musiała ganiać jak w ukropie i bez przerwy nerwowo patrzeć na zegarek :-(((.
Chociaż jeden dzień, taki tylko dla mnie...
 


Kategoria Blisko domu, do 20 km



Komentarze
Katana1978
| 22:10 czwartek, 17 marca 2016 | linkuj Znam ten ból i bardzo Ci współczuję...
SADE
| 16:21 czwartek, 17 marca 2016 | linkuj Ech co tu dużo mówić, oboje macie rację. Tylko ja się już tak nastawiłam na to, że będę miała trochę czasu tylko dla siebie i mi przykro, że nic z tego nie wyszło :-((.
Dzisiaj rano wyrwałam się na trochę na rower i jakieś drobne zakupy. Potem pogoda była coraz lepsza, no cóż ale tym razem ja mogłam sobie tylko przez okno popatrzyć :-((. Może w weekend mi się uda...
zarazek
| 07:50 czwartek, 17 marca 2016 | linkuj Skąd ja to znam. Chwile wykradzione na rower, ciężka atmosfera w domu (jak się przegnie z czasem) i te wieczne wyrzuty sumienia, że zamiast odrabiać lekcje lub bawić się z córką, człowiek się szlaja gdzieś po wertepach i błocie. ;) Druga połówka raczej mało wyrozumiała, dziecka nie ma z kim zostawiać, bo dziadkowie mają "inne, ważniejsze sprawy na głowie". Dlatego tak bardzo cenię sobie coroczną, samotną, tygodniową wyprawę na rowerze gdzieś w nieznane przed siebie, kiedy nikt nie pogania i można jechać aż się upadnie. :))
Z drugiej strony jestem pewien, że gdybym nie był "uwikłany życiowo" to wcale bym tak bardzo tych wolnych weekendów nie doceniał. Bo człowiek już taki jest, że głównie docenia to, czego nie ma. :)
Katana1978
| 07:11 czwartek, 17 marca 2016 | linkuj Mój mąż całe szczęście mnie rozumie i wspiera czasem finansowo w mojej pasji.
Też mam czasem wyrzuty sumienia jak idę na rower i ich zostawiam - ale pocieszam się tym że bawią się świetnie beze mnie bo najczęściej to grają w xboxa, albo syn spędza czas na dworze z kolegami ( w tym roku będzie miał 10 lat).Jednak jak syn jest chory to rower schodzi na drugi plan. Są rzeczy ważne i ważniejsze ...:) Znam taką osobę która wstaje o 4 rano by pojeździć bo w ciągu dnia nie ma czasu :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!