Info
Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Marzec8 - 4
- 2017, Czerwiec11 - 2
- 2017, Maj26 - 4
- 2017, Kwiecień20 - 1
- 2017, Marzec23 - 4
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń23 - 14
- 2016, Grudzień13 - 2
- 2016, Listopad21 - 2
- 2016, Październik25 - 18
- 2016, Wrzesień24 - 8
- 2016, Sierpień31 - 21
- 2016, Lipiec25 - 21
- 2016, Czerwiec24 - 20
- 2016, Maj33 - 25
- 2016, Kwiecień25 - 43
- 2016, Marzec13 - 17
- 2016, Luty10 - 44
- 2016, Styczeń14 - 15
- DST 179.70km
- Czas 07:05
- VAVG 25.37km/h
- VMAX 47.54km/h
- Kalorie 4772kcal
- Sprzęt KUBUŚ
- Aktywność Jazda na rowerze
Cel Bydgoszcz - etap I Wrocław-Września
Wtorek, 5 kwietnia 2016 · dodano: 24.04.2016 | Komentarze 4
Dzisiaj wybiła godzina zero i czas rozpocząć podróż do Bydgoszczy. Jeszcze wczoraj w pośpiechu pakowanie plecaka. Sprawdzanie po kilka razy czy oby nie zapomniałam najważniejszych rzeczy. Apteczka rowerowa... jest :-). Ubrania na loterię pogodową... są :-). Kosmetyczka w wersji mini dla mnie i Kubka... jest :-). Licznik, telefon, lampki przednia i tylna, dodatkowe baterie, ładowarki... są :-). Napoje energetyzujące... są :-). Okulary przeciwsłoneczne, kask, rękawiczki i odblaskowa kamizelka... są :-). Adresy i telefony gdzie będziemy nocować... są :-). I jeszcze najważniejsze, karta płatnicza i płyta z MRI... są :-). Uffff mam nadzieję, że niczego istotnego nie zapomnieliśmy. A teraz chwila prawdy i ważenie plecaka... prawie 7 kg :-I. Okroiłam zawartość bagażu jak mogłam i nie było już mowy o odrzuceniu czegokolwiek. Na szczęście nie był to mój pierwszy raz i znałam swoje możliwości. Miałam za sobą zeszłoroczną, wakacyjną podróż w upale z Domaszczyna do Kletna z 7,5 kg plecakiem i dałam radę :-D. A tu aż pół kilo mniej do dźwigania :-D.
Pierwsza połowa trasy z Sołtysowic we Wrocławiu do Krotoszyna w bardzo miłym towarzystwie... od czego ma się przyjaciół :-DDD. Dalej już tylko Kubek i ja, ale nie martwimy się, bo od czego są telefony :-)).
Pierwszy etap dzisiejszej już znany, cel Milicz. Z Milicza dalej przez Wszewilki, Nowy Zamek, Janków aż dotarliśmy do Trzebicka gdzie urzekł mnie piękny drewniany kościółek. Nie potrafiłam przejechać tak obok i nie cyknąć chociaż paru zdjęć :-)).
Drewniany kościół Św. Macieja w Trzebicku z 1672 roku... z przodu Kubek z 23.02.2016 ;-)).
Pierwsza połowa trasy z Sołtysowic we Wrocławiu do Krotoszyna w bardzo miłym towarzystwie... od czego ma się przyjaciół :-DDD. Dalej już tylko Kubek i ja, ale nie martwimy się, bo od czego są telefony :-)).
Pierwszy etap dzisiejszej już znany, cel Milicz. Z Milicza dalej przez Wszewilki, Nowy Zamek, Janków aż dotarliśmy do Trzebicka gdzie urzekł mnie piękny drewniany kościółek. Nie potrafiłam przejechać tak obok i nie cyknąć chociaż paru zdjęć :-)).
Drewniany kościół Św. Macieja w Trzebicku z 1672 roku... z przodu Kubek z 23.02.2016 ;-)).
Z Trzebicka pojechaliśmy do Czeszowa. Dalej 15 na prawo w stronę Zdun. Nieraz przejeżdżałam przez Zduny, ale zawsze samochodem. Tym razem w końcu na dwóch kółkach :-D. Kierunek 15 do Jarocina :-).
W Krotoszynie zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę. Posnuliśmy się po
ryneczku i odpoczynek na ławce połączony z posiłkiem. Głodni byliśmy już
okrutnie, a to była dopiero połowa dystansu do pokonania. Nie mogliśmy sobie jednak pozwolić na zbyt długie
przesiadywanie. Przykro było się rozstawać, ale każde z Nas
musiało wyruszyć w swoją stronę. Dla mnie i Kubka punktem docelowym
dzisiejszego dnia była Września. Trochę się obawiałam jak to będzie.
Zastrzyk adrenaliny sprawił jednak, że nie wyobrażałam sobie teraz
powrotu do domu. Bardzo chciałam pokonać zaplanowaną trasę i mieć
satysfakcję, że się nie poddałam :-DD!!!
Widok z ławki na krotoszyński ratusz podczas "tankowania kalorii" :-).
Widok z ławki na krotoszyński ratusz podczas "tankowania kalorii" :-).
Krótkie zwiedzanie i parę fotek z ryneczku :-).
Dalsza trasa z Krotoszyna na Kubeczku już 15 aż do samego Jarocina. Tam musiałam zjeść już coś bardziej sytego. Powiem szczerze, że przystanek w restauracji gdzie podają kebab nie do końca wydawał mi się dobrym pomysłem, ale była na trasie, a ja nie chciałam tracić czasu na szukanie czegoś innego. I bardzo miłe zaskoczenie :-). Na prawdę polecam posiłek w Kebab Point :-D. Za niewielkie pieniądze ogromny, pyszny, świeżutki kebab (to była wersja mini :-)) i do tego jeszcze prawdziwy sok z mango (uwielbiam mango :-))). Spałaszowałam wszystko. Nie było już co fotografować :-DDD.
Dalsza trasa z Krotoszyna na Kubeczku już 15 aż do samego Jarocina. Tam musiałam zjeść już coś bardziej sytego. Powiem szczerze, że przystanek w restauracji gdzie podają kebab nie do końca wydawał mi się dobrym pomysłem, ale była na trasie, a ja nie chciałam tracić czasu na szukanie czegoś innego. I bardzo miłe zaskoczenie :-). Na prawdę polecam posiłek w Kebab Point :-D. Za niewielkie pieniądze ogromny, pyszny, świeżutki kebab (to była wersja mini :-)) i do tego jeszcze prawdziwy sok z mango (uwielbiam mango :-))). Spałaszowałam wszystko. Nie było już co fotografować :-DDD.
Potem odwiedziłam Wilkowyję i popedałowałam w kierunku Żerkowa. Zahaczyliśmy z Kubkiem o Komorze Przybysławskie...
... i Rudę Komorską :-)).
Po dotarciu do miejscowości Pyzdry dalej już cały czas jechaliśmy 442 do miejsca docelowego przez Borzykowo, Kołaczkowo, Kaczanowo i Bierzglinek. Po drodze minęliśmy kolejne zasiedlone już gniazdo :-)). Boćki do domów wróciły... w końcu przyszła wiosna :-DDDD!!!
Późnym wieczorem dotarłam do mojego Hostelu we Wrześni, ciutę zmęczona i głodna... ale szczęśliwa, że plan na dziś udało się zrealizować :-DD. Widok wnętrza miło nas zaskoczył. Wszystko urządzone ze smakiem i pachnące nowością :-D. Dostaliśmy pokój czteroosobowy na parterze. Dużo miejsca tylko dla naszej dwójki :-)). Nie było żadnego problemu, ze wstawieniem roweru do pokoju :-)). Dla mnie oprócz łazienki to był podstawowy wymóg decydujący o wyborze noclegu.
Przed potwierdzeniem rezerwacji radzę pytać gdzie będzie nocował nasz Mustang. Nad morzem kiedyś pani powiedziała żeby zostawić na noc rower oparty o płot. Zmierzyła nas (mnie i męża) i nasze Unibike-i surowym wzrokiem i dodała "Nie takie rowery tu stały".
W Azymut Hostel obsługa była bardzo miła :-DDD. Przydzielenie nam pokoju na parterze i pozwolenie na spanie do późna nie było przypadkowe. My z Kubkiem na pewno jeszcze nie raz będziemy we Wrześni i nie mamy zamiaru szukać niczego innego. Na prawdę szczerze polecam nocleg w Azymut Hostel :-DDD!!!
Poniżej widok na łazienkę i korytarz przy wejściu. Z góry przepraszam za jakość zdjęć :-(.
Zostawiłam rowerowe dziecko samo i poszłam zaszaleć w Lidlu ;-), żeby uczcić dzisiejszy sukces :-DD. Jeszcze drobna kosmetyka Kubka i poczłapałam pobrudzić tą ładną łazienkę ;-DD (trochę okurzona byłam). Miałam coś w TV obejrzeć... ale film to mi się szybciutko urwał ;-DD.
Kategoria od 150 do 200 km
Komentarze
zarazek | 06:12 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj
Miałem na myśli "do pokoju", a palce napisały co innego. ;) Mi przydarzyło się coś takiego nad jeziorem Śniardwy (pierwsza fota):
http://zarazek.bikestats.pl/799840,Przed-siebie-2-Sniardwy-Rospuda-Filipowska.html
http://zarazek.bikestats.pl/799840,Przed-siebie-2-Sniardwy-Rospuda-Filipowska.html
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!