Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SADE.bikestats.pl
  • DST 129.10km
  • Czas 05:31
  • VAVG 23.40km/h
  • VMAX 44.14km/h
  • Kalorie 3494kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cel Bydgoszcz - etap II Września-Bydgoszcz

Środa, 6 kwietnia 2016 · dodano: 25.04.2016 | Komentarze 5

Dzisiaj krótszy dystans do pokonania i dzięki temu jakieś takie optymistyczne nastawienie :-)). Nie zrywałam się za wcześnie z łóżka. Nie musiałam synusia odstawiać do szkoły i mogłam sobie trochę poleniuchować ;-D. Przyznam, że wczorajszy dzień nie był dla mnie łatwy. Masa plecaka zrobiła swoje, bolały mnie plecy w dolnej części kręgosłupa i ramiona. Pedałowanie przez tyle godzin też dało się odczuć w udach, kolanach i łydkach. Wiedziałam, że dzisiaj średnia nie będzie bynajmniej rekordowa, ale przecież to nie był wyścig, chodziło o bezpieczne dotarcie do celu.
Krótki postój w centrum Wrześni. Niestety musiałam się szybko stamtąd ewakuować. Zaczepił mnie jakiś dziwny człowiek z chuchem alkoholowym i zaczął mi wmawiać jak by to on chciał na rowerze śmigać, ale towarzystwa mu brakuje. Próbowałam mu grzecznie wytłumaczyć, że jestem tu tylko przejazdem i się śpieszę, a on mi zaczyna historię Wrześni opowiadać. W końcu wsiadłam na rower i uciekłam... inaczej się nie dało :-)).
Września Center :-D. Nie miałam zbyt dużo czasu,ale jeszcze na pewno nie raz tu będę :-))...


Jeszcze tylko jedno portretowe Kubka... i ruszamy dalej :-)).

Wiosna to najpiękniejsza i chyba z największym utęsknieniem oczekiwana pora roku. Widok za oknem przepełniony soczystymi barwami. Docierające z zewnątrz dźwięki i zapachy. Wszystko to sprawia, że z większym optymizmem patrzymy na dzień jutrzejszy :-DDDD.
Chociaż z tymi zapachami to czasami bywa różnie... u nas niedaleko domu akurat nawożą pola ;-DD.

Piękny, drewniany kościół św. Jakuba w Niechanowie z 1776 roku. Nie można tak po prostu przejechać obok i choć na chwilę się nie zatrzymać... i była ta chwila :-). Z resztą zobaczcie sami :-)...



I znowu powiew wiosny :-))...

I jeszcze to niebo... było w nim coś magicznego.

W bliskim sąsiedztwie kościoła pałac z 1785 roku.

Dalej przez Witkowo i Folwark obraliśmy kierunek na Trzemeszno. Na początku zapowiadało się miło i przyjemnie...

Po opuszczeniu terenów cywilizowanych przebieżka po dziczy. Najpierw jeszcze wąziutką drogą asfaltową :-)).

Wiem, że znowu się powtarzam... ale jak tu się nie zachwycić takim niebiańskim widokiem ;-)).


Koniec asfaltu i dalsza trasa to już leśnymi ścieżkami :-DD.


Kubek musiał chwilę odpocząć :-DD. Nie przyzwyczajony chłopak do takich maratonów ;-DD.

Trafiliśmy na brzózki :-)).

Jeszcze plażowanie ;-DD.

Po niezbyt miłym fragmencie trasy (zbyt piaszczysty teren i ciężko się nam jechało :-(() w końcu dotarliśmy do Trzemeszna. Pojawiły się pierwsze problemy z korzystania z Google Maps.  Po telefonie do przyjaciela okazało się, że musimy kierować się na miejscowość Niewolno. Najwidoczniej niewolno do Niewolno wjeżdżać na rowerze ;-))???
No i stało się to czego się obawiałam. Dzicz przerosła nasze oczekiwania. Za sprawą Google Maps wylądowaliśmy na ścieżce wykładanej mocno wystającymi otoczakami. Potrzepało nami przez parę km i  już nie było tak wesoło (bardzo dotkliwie odczułam mój 7 kg bagaż na plecach i czterech literach :-(((). Im dalej tym gorzej :-((. Naszym oczom ukazał się nagle ostry zjazd w dół jakąś łąką, pomiędzy drzewami:-(((?? Nie bardzo wiem, co to miało znaczyć??? Mieliśmy w Wydartowie przecierać nowe szlaki dla rowerzystów??? Pozostało nam tylko jedno... TELEFON DO PRZYJACIELA!!! Trochę nam zeszło na ustalaniu trasy, ale w końcu się udało :-). Dostaliśmy z Kubkiem polecenie kierowania się na Mogilno. Tym razem już ne było tak źle. Przemieszczaliśmy się drogami asfaltowymi i w końcu dotarliśmy na miejsce. Z Mogilna już szybko i bez niespodzianek, 254 do miejscowości Brzoza i 25 pasem awaryjnym (dobrze, że policji nie spotkałam) do samej Bydgoszczy :-).

Po wjeździe do Bydgoszczy trochę kluczenia w poszukiwaniu miejsca naszego noclegu i w końcu dotarliśmy na miejsce. Nie wiedzieć czemu, ale po tym czego zasmakowaliśmy we Wrześni spodziewaliśmy się czegoś, delikatnie mówiąc,  bardziej komfortowego... ale o tym to później.
Byłam już bardzo zmęczona i sił dodawała mi chyba tylko świadomość tego, że jutro mam dzień błogiego lenistwa. W planach miałam spanie do późna i posnucie się z Kubkiem po bydgoskim rynku i okolicach z prędkością pieszego :-DD.


Kategoria od 100 do 150 km



Komentarze
zarazek
| 12:12 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Owszem, takie duże podsiodłówki istnieją. Zagraniczne firmy są raczej drogie, ale są też szyte w Polsce (np. Triglav, rafalb, bikepack), a koszt to okolice 150 zł. Ja mam akurat model od Rafała.
Mój amortyzator to Rock Shox Tora SL Lockout
SADE
| 09:44 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Nawet nie wiedziałam, że takie duże sakwy podsiodłowe istnieją :-O!! Bardzo chętnie poszukam sobie w necie czegoś podobnego. Byłoby to dobre miejsce do przechowywania apteczki rowerowej, która nie waży mało ;-)).

Gdyby nie ta harmonijka, to mój amor po takim wypadzie zaliczyłby prawdopodobnie zgon ;-). Koszt zakupu nowego to 80-90 pln plus koszty wysyłki. Naprawa jest nieopłacalna. Waży niestety dużo około 2200.
P.S. Też min się ta harmonijka nie podoba.
Jaki masz model amora??
Ostatnio po głowie chodzi mi kilka rzeczy odnośnie zakupów rowerowych:
1. Buty spd
2. Carbonowa kierownica
4. Zwijane oponki (coś pośredniego między szosowymi a typowo górskimi... takie adidasy ;-))
3. Amor (o wilku mowa ;-)).
zarazek
| 06:17 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Wypróbuj może sakwę podsiodłową ze stylu "bikepacking" - można tam załadować ciężkie plecy i ulżyć plecom: link
P.S. Z harmonijką oczywiście żartuję - tak po prawdzie, to te wszystkie rockshox''y też powinny mieć coś, co chroni przed wnikaniem pyłu do wnętrza. No ale producenci wyraźnie poszli bardziej w lans i wygląd, niż w wydłużanie żywotności. Mój amortyzator jest już po jednym generalnym remoncie, który kosztował niemało...
SADE
| 17:23 poniedziałek, 25 kwietnia 2016 | linkuj Moje zdjęcia w porównaniu z Twoimi to cienizna, ale przynajmniej jakieś są ;-). Najbardziej to dał mi w kość plecak. Musiałbyś zobaczyć jakie dziwne gimnastyki w trakcie jazdy zaliczałam ;-DD.
No tą harmonijkę to niestety jeszcze długo będzie miał... dobry amortyzator to nie mały wydatek :-(.
zarazek
| 07:33 poniedziałek, 25 kwietnia 2016 | linkuj Fajne zdjęcia, zwłaszcza te terenowe, choć i drewnianym kościółkiem z murkiem pogardzić się nie da. Na takich długich dystansach zbyt wymagający teren (piach, kamienie) faktycznie potrafi dać w kość.
P.S. Dobrze, że twój Kubek ma taką brzydką harmonijkę na amortyzatorze, bo inaczej chyba bym się w nim zakochał. ;)))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!