Info
Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Marzec8 - 4
- 2017, Czerwiec11 - 2
- 2017, Maj26 - 4
- 2017, Kwiecień20 - 1
- 2017, Marzec23 - 4
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń23 - 14
- 2016, Grudzień13 - 2
- 2016, Listopad21 - 2
- 2016, Październik25 - 18
- 2016, Wrzesień24 - 8
- 2016, Sierpień31 - 21
- 2016, Lipiec25 - 21
- 2016, Czerwiec24 - 20
- 2016, Maj33 - 25
- 2016, Kwiecień25 - 43
- 2016, Marzec13 - 17
- 2016, Luty10 - 44
- 2016, Styczeń14 - 15
- DST 50.80km
- Czas 02:08
- VAVG 23.81km/h
- VMAX 47.03km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 1525kcal
- Sprzęt KUBUŚ
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jawora do Złotoryi :-DD
Wtorek, 12 lipca 2016 · dodano: 15.07.2016 | Komentarze 2
Wstałam rano z bólem głowy, zmęczona jak po całonocnej imprezie... to już norma :-(. Nie czułam się dobrze, postanowiłam wytoczyć cięższą broń. Odwiedziłam po drodze aptekę i kolejny raz kupiłam Migeę. Nie bez powodu leki posiadają ulotki z informacjami czego nie należy ze sobą łączyć. Ja byłam zdesperowana i było mi już wszystko jedno, byleby tylko głowa mnie nie łupała... i to był błąd. Po raz pierwszy czułam się jak po głupim jasiu. Głowa mnie co prawda nie bolała, ale byłam totalnie osłabiona. Z zewnątrz docierały do mnie jakieś odgłosy, tłumione przez szum w głowie. Nie czułam się bezpiecznie, miałam bardzo spowolnioną reakcję na bodźce zewnętrzne, co przy ostrzejszych zjazdach i zakrętach nie było przyjemne. Nie wytrzymałam, puściły mi nerwy... wstyd się przyznać, ale rozryczałam się :-((. Dzień był piękny, widoki cudowne, a mój organizm był wrakiem, walczyłam i ledwo dawałam radę :-(((.
Dotarliśmy do Złotoryi... ja i Kubek to się w zasadzie ledwo doczołgaliśmy :-((. Postanowiłam zaryzykować i posłuchać rady przyjaciela. Leki mnie usypiały, zażyłam zatem silny, kofeinowy dopalacz w puszce... i pomogło :-D.
Spacerek po rynku :-D i po prawej restauracja, w której postanowiliśmy uzupełnić spalone kalorie ;-D.
Dotarliśmy do Złotoryi... ja i Kubek to się w zasadzie ledwo doczołgaliśmy :-((. Postanowiłam zaryzykować i posłuchać rady przyjaciela. Leki mnie usypiały, zażyłam zatem silny, kofeinowy dopalacz w puszce... i pomogło :-D.
Spacerek po rynku :-D i po prawej restauracja, w której postanowiliśmy uzupełnić spalone kalorie ;-D.
Kategoria od 50 do 70 km
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!