Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SADE.bikestats.pl
  • DST 115.70km
  • Czas 04:50
  • VAVG 23.94km/h
  • VMAX 40.05km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Kalorie 3096kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamek w Urazie i wojnowicka Wenecja :-D

Piątek, 29 lipca 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 2

Miałam dzisiaj dzień wolny. Głowa mnie nie bolała :-D. Postanowiłam nie marnować okazji i wybrać się na jakąś wycieczkę. No i zaczęłam się zastanawiać gdzie by tu pojechać. Tym razem wywiało mnie z Kubkiem na zachód ;-). Postanowiliśmy odwiedzić Zamek w Urazie i Zamek na wodzie w Wojnowicach. Pomysł zrodził się po odwiedzeniu bardzo ciekawej strony internetowej zamkipolskie.pl (szczerze polecam i wielkie dzięki dla autora strony pana Jacka Bednarka :-))!!) Plany jak na mnie były ambitne, ale piękna pogoda i dobre samopoczucie dopingowały do działania :-D.

W Strzeszowie przypadkiem natknęliśmy się na piękny, malutki Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Jeśli się dobrze przyjrzysz to na zdjęciu poniżej, w prawym dolnym rogu dostrzeżesz Kubka :-D!

Ta wycieczka do Urazu nawet u tak zapominalskiej osoby jak ja na zawsze pozostanie w pamięci, a wszystko za sprawą poważnego "urazu psychicznego" jakiego dostarczyła mi niewinnie wyglądająca polna droga. Zaliczyłam kąpiel moim świętym rumakiem w takim bagnie, że wyć mi się chciało :-(. Myślałam, że na tym etapie wycieczka się już skończy. Jeszcze tak zabłoconego roweru to nigdy nie miałam. Amortyzator i przedni hamulec były całkowicie pokryte warstwą idealnie zmieszanej błotnistej mazi :-O!!! Koła powlekała taka warstwa gliny, że przestały się obracać. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jazda była po prostu niemożliwa. W akcie desperacji zaczęłam myć rower wodą z pobliskiej kałuży za pomocą butelki po napoju energetyzującym (teraz to mi się śmiać chce jak sobie o tym pomyślę :-D). To niesamowite, ale udało mi się doprowadzić Kubka do stanu używalności :-))!! Mało tego, po czymś takim hamulce hydrauliczne chodziły idealnie, nie było słychać żadnego tarcia. No łańcuchu i korbie piach pozostał, ale i tak nie było aż tak źle po tak obfitej kąpieli błotnej :-O!! Wytrzymałość osprzętu mojego roweru i jego działanie  w trudnych warunkach bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły :-DD. Strasznie żałuję, że nie zrobiłam Kubkowi żadnego zdjęcia. Niestety na początku szok, panika i brak racjonalnego myślenia wzięły górę :-).
Na podeszwach miałam taką warstwę gliny, że o wpięciu w bloki mogłam jedynie pomarzyć :-O!!

Taaa Uraz... po błotnej kąpieli to mi już chyba "uraz" do tej trasy do końca życia pozostanie ;-D.

Poniżej jeden z celów naszej dzisiejszej podróży Zamek w Urazie. Niestety ma już nowego właściciela i cały teren otoczony jest ogrodzeniem.  Na domiar złego bogata roślinność uniemożliwia obejrzenie ruin zamku z bliska :-(. Kolejne próby uwiecznienia zamku na zdjęciu kończyły się niepowodzeniem :-(. Na szczęście od bardzo miłych tutejszych mieszkańców dowiedziałam się jak można temu zaradzić :-).

Z Urazu jest już bardzo blisko do Brzegu Dolnego. Postanowiliśmy na chwilę zboczyć z trasy i odwiedzić centrum :-D.

Trochę pobłądziliśmy, ale ostatecznie dotarliśmy z Kubciem do Wojnowic i Zamku na wodzie. Nie jest wielki, właściwie to mały zameczek, ale jest w nim jakaś magia. Taka nasza dolnośląska namiastka Wenecji  :-). Ładnie odrestaurowany zamek otacza park z licznymi ławkami, a wewnątrz znajduje się kawiarnia. Szczerze polecam :-D!!

Po drodze do domu postanowiłam jeszcze zawitać do rodziców i odwiedzić braciszka, no i oczywiście opowiedzieć o mojej dzisiejszej wyprawie :-D... a było o czym opowiadać. Moim zdaniem bardzo udany dzień, ciekawa, przyjemna dla rowerzysty trasa z licznymi atrakcjami :-D!!


Kategoria od 100 do 150 km



Komentarze
SADE
| 12:53 środa, 17 sierpnia 2016 | linkuj No ja wiem, że Tobie i Twojemu Rumakowi nie jest to obce, ale my z Kubkiem to właśnie dziewictwo w tej materii straciliśmy ;-DD. To był nasz pierwszy raz :-). Nie wiem jak to racjonalnie wytłumaczyć, ale jakoś ciągnie mnie do szutru, piachu i błota...

Całe szczęście, że mój mąż tego nie czyta ;-D.
zarazek
| 07:25 środa, 17 sierpnia 2016 | linkuj Aga, poczekaj aż będzie ci dane zakosztować bieszczadzkiej mokrej gliny lub roztoczańskiego lessu. Wówczas pokochasz swoje podwrocławskie bagniste drogi! :))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!