Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SADE.bikestats.pl
  • DST 102.58km
  • Czas 04:22
  • VAVG 23.49km/h
  • VMAX 47.30km/h
  • Kalorie 2730kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje dzień 4 -Zapusta-Zgorzelec/Gorlitz i...

Czwartek, 4 sierpnia 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 2

... i prawie Zittau :-\. Ach jakiś taki niedosyt był :-). Patrzyłam w Gorlitz na drogowskazy i jakieś głosy w głowie kazały mi podążać w tamtą stronę. Jedynie zdrowy rozsądek nakazywał nie przesadzać. Po ostatnich niemiłych doświadczeniach i przedawkowanych tabletkach moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia :-(.
Trochę ćmiła mnie głowa... jak zwykle. Wiedziałam, że na pewno na liście miejsc, które mieliśmy zamiar dzisiejszego dnia odwiedzić była apteka. Pogoda była bardzo ładna w porównaniu z ostatnimi porankami, ale niczego nie można było być pewnym. Plany nie były jakieś ambitne... nie chciałam się znowu rozczarować :-\.
Trasa bardzo przyjemna :-D. Górzysto-pagórkowatymi serpentynami (wyższe i w większym zagęszczeniu niż na nizinach :-)) przez malowniczo położone wioski i wioseczki zmierzaliśmy w kierunku Zgorzelca, a właściwie Gorlitz. Różnica pomiędzy nami , a naszym zachodnim sąsiadem ciągle robi na mnie wrażenie. Wiem dobrze, że i tak zrobiliśmy duże postępy, w porównaniu z tym co było 30  czy 20 lat temu, ale nadal Niemcy to Niemcy "Ordnung muss sein". Moim zdaniem nie ma możliwości, żeby Polska kiedykolwiek tak wyglądała i nie chodzi tu już o środki finansowe jakimi dysponujemy, ale o nasze nawyki i podejście do wielu spraw. U nas jedno ze słynnych powiedzonek "Z tego się nie strzela" jest nadal czynnie wcielane w życie ;-D.


Ta posiadłość została sprzedana. Nie znam co prawda ceny zakupu, ale i tak podziwiam właściciela za odwagę :-).

Jedna z ulic przygranicznych Zgorzelca.

A tu już z Kubkiem przekraczamy granicę i widok na Gorlitz.

Świetny sposób na zaproszenie do odwiedzenia restauracji w głębi bocznej uliczki. Wesoła postać, obok której nie da się przejść nie przystając chociaż na chwilę, trzymająca menu :-).

Główna aleja Gorlitz.

Jedna z bocznych ulic centrum Gorlitz.

Boczna, wąska uliczka.

Stare kamienice, drobiazgowo odrestaurowane, cieszą oko i nie pozwalają przejść obok nich obojętnie :-).

To jest dopiero krążownik szos :-D.

Drogowskaz na Zittau. Ech kusiło mnie okrutnie... tylko 45 km.

Widok na Gorlitz z restauracji w Zgorzelcu.

No i dałam się skusić. Właściwie to wiedziałam, że do Zittau to dzisiaj nie dojedziemy, bo już nie było tak wcześnie, ale wspominając ubiegłoroczną wycieczkę nie potrafiłam się powstrzymać :-).  Nie miałam żadnej mapy ze ścieżkami rowerowymi i po kilku skrętach w ciemno już zaczęłam wątpić w sens tej trasy powrotu. Główną ulicą nie chciałam jechać :-(. Dostrzegłam jakiegoś rowerzystę w pobliżu i pomyślałam, że może mi pomoże. Okazało się, że do porozumiewania się pozostawał nam tylko język migowy :-(. Najważniejsze co udało nam się ustalić to to, że oboje zmierzaliśmy do Zittau, a to już było coś :-D. Niemiec, pan grubo po pięćdziesiątce okazał się być bardzo sympatyczny i miał rewelacyjną kondycję... na początku ledwo mogłam za Nim nadążyć :-O!!  Po drodze zaliczyliśmy krótki postój w lodziarni. Nie udało mi się go przekonać, żeby nie fundował mi lodów (nie miałam przy sobie EUR). Właścicielka miała z nas niezły ubaw :-D. We wspólnym towarzystwie dojechaliśmy do Ostritz do Klasztoru Marienthal.


Musiałam się niestety z przemiłym, niemieckim towarzyszem pożegnać :-(. Chyba Jemu też podobała się nasza wspólna wycieczka, bo posmutniał i tłumaczył, że On tylko na chwilę jedzie do Zittau i wraca z powrotem do Gorlitz. Pokazałam Mu jednak, że moim celem nie jest Zgorzelec, a trochę dalej położona maleńka Zapusta. Chyba zrozumiał... i każde z nas popedałowało w swoim kierunku. Postanowiłam cofnąć się do dawnego przejścia granicznego w Radomierzycach. Po paru kilometrach czułam, że jestem w rodzimym kraju ;-D. Skończyły się równe jak stół, monotonne niemieckie szlaki rowerowe ;-). Postanowiłam, że dotrzemy do naszej posiadłości od strony Leśnej z krótkim postojem w Biedronce. Byłam okropnie głodna, a w "lodówce" pustki ;-D. Potem jeszcze już po ciemku strome podjazdy krętymi serpentynami (myślałam, że zaliczę zgon :-O) i dotarliśmy do Zapusty.

Dzisiejszy dzień bardzo udany, bez panowania bólu głowy :-DDD!!! Pokonana trasa znacznie dłuższa od początkowych zamierzeń. Pogoda w końcu była łaskawa i oszczędziła nam negatywnych niespodzianek :-D.Mam nadzieję, że dwa ostatnie dni wakacji uda mi się w pełni wykorzystać pomijając stosowanie dopalaczy ;-).


Kategoria od 100 do 150 km



Komentarze
SADE
| 07:58 wtorek, 13 września 2016 | linkuj To było dawno temu ;-D.
Ostatnimi czasy wolę samotność...
zarazek
| 07:10 poniedziałek, 12 września 2016 | linkuj Chyba lubisz architekturę miast? :) Rzeczywiście te niemieckie miasteczka dopieszczone - jest na czym zawiesić oko. Ale i tak - jak dla mnie - wygrywa fota nr 1!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!