Info
Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Marzec8 - 4
- 2017, Czerwiec11 - 2
- 2017, Maj26 - 4
- 2017, Kwiecień20 - 1
- 2017, Marzec23 - 4
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń23 - 14
- 2016, Grudzień13 - 2
- 2016, Listopad21 - 2
- 2016, Październik25 - 18
- 2016, Wrzesień24 - 8
- 2016, Sierpień31 - 21
- 2016, Lipiec25 - 21
- 2016, Czerwiec24 - 20
- 2016, Maj33 - 25
- 2016, Kwiecień25 - 43
- 2016, Marzec13 - 17
- 2016, Luty10 - 44
- 2016, Styczeń14 - 15
- DST 24.61km
- Czas 00:54
- VAVG 27.34km/h
- VMAX 46.10km/h
- Temperatura 1.0°C
- Kalorie 666kcal
- Sprzęt KUBUŚ
- Aktywność Jazda na rowerze
Nareszcie koniec rowerowej głodówki :-DD!!!
Środa, 28 grudnia 2016 · dodano: 29.12.2016 | Komentarze 2
Już od dłuższego czasu nie miałam weny twórczej. Jakoś nie było o czym pisać. Ostatnie "trasy" miejskimi asfaltami lub w porywach wałami nad Odrą, takie opatrzone i znane aż do bólu... do szkoły, urzędów i lekarzy :-((. Znowu załapałam sezonowego doła :-((.
Czasami życie płata nam figle i komplikuje się niemiłosiernie. Ten rzekomy gość na górze to wybitny złośliwiec i rzucanie grzesznikom kłód pod nogi całymi stosami pewnie sprawia mu ogromną przyjemność :-[. Na całe szczęście mam kilka poczciwych, "czarnych" owieczek na dole i zawsze mogę liczyć na ich pomoc :-D.
Przed świętami humor mi się poprawił, bo braciszek miał przyjechać :-). Jakoś nawet sprawnie poszło mi odgruzowywanie domu. Zrobiłam wykopaliska zaczynając od strychu i kończąc na parterze... z dłuższymi postojami w garażu :-D. Pewnie Jesteście ciekawi dlaczego akurat w garażu :-)?
Ano dlatego... ach AMORE MIO :-DDD
Wiedziałam, że muszę zachować fason i przetrzepać trochę szafę w poszukiwaniu świeckich ciuchów na Wigilię u rodziców. Dzielnie postanowiłam przetrwać jeszcze dzień lub dwa na rowerowym poście (pogoda na szczęście i tak nie była zachwycająca). W drugi dzień świąt to już po prostu musowo musiałam oderwać się choćby na chwilę i nacieszyć jazdą Kubkiem na pożyczonym amorku :-D. Zapowiadało się pięknie... i nic z tego nie wyszło :-(.
Mój drętwy humor przed imprezą z brodatym gościem w czerwieni w roli głównej, okazał się nie być przypadkowym. Miałam już przykre doświadczenia z tegorocznej wiosennej imprezy gdzie na topie był zając, ale w najczarniejszych myślach nie spodziewałam się powtórki z rozrywki :-(((. I tak obie zakończyły się dla mnie terapią oczyszczająco-odchudzającą w postaci grypy jelitowej :-(. Okropieństwo, nikomu tego nie życzę :-(. W przeciągu niespełna dwóch godzin przepadły plany świętowania Bożego Narodzenia na dwóch kółkach :-((.
Na szczęście już we wtorek czułam się trochę lepiej i nawet byłam w stanie wytrzymać prawie cały dzień w pozycji pionowej, a to już był nie lada postęp, w porównaniu z tym jak jeszcze w poniedziałek leżałam w łóżku jak betka, bladziuchna jak ściana.
I W KOŃCU DZISIAJ NASTAŁ TEN DŁUGO OCZEKIWANY DZIEŃ... DZIEŃ UPRAGNIONEGO PAGÓRKOWANIA :-DDD!!!!!!
Żadnych rekordów nie pobiłam, nawet nie wiedziałam, czy w ogóle dzisiaj dam radę chociaż parę km przejechać... ale jakoś się udało, a na dodatek szatańską liczbę kalorii spaliłam (666) :-DD. Zaliczyliśmy z Kubkiem zaledwie namiastkę pobliskich górek i to w wersji bardzo okrojonej, ale na nowym amorku :-D. O testach to jednak dzisiaj nie mogło być mowy, bo "klimaty jaworowe" panowały (dość mocny wiatr w twarz lub z boku), ale i tak było SUPER :-DDD!!!!
Na pociechę dodatkowo wyżowa pogoda, a momentami sporo słońca :-D. Nawet takim opornym telefonem jak mój całkiem znośne zdjęcia można było zrobić :-D.
Czasami życie płata nam figle i komplikuje się niemiłosiernie. Ten rzekomy gość na górze to wybitny złośliwiec i rzucanie grzesznikom kłód pod nogi całymi stosami pewnie sprawia mu ogromną przyjemność :-[. Na całe szczęście mam kilka poczciwych, "czarnych" owieczek na dole i zawsze mogę liczyć na ich pomoc :-D.
Przed świętami humor mi się poprawił, bo braciszek miał przyjechać :-). Jakoś nawet sprawnie poszło mi odgruzowywanie domu. Zrobiłam wykopaliska zaczynając od strychu i kończąc na parterze... z dłuższymi postojami w garażu :-D. Pewnie Jesteście ciekawi dlaczego akurat w garażu :-)?
Ano dlatego... ach AMORE MIO :-DDD
Wiedziałam, że muszę zachować fason i przetrzepać trochę szafę w poszukiwaniu świeckich ciuchów na Wigilię u rodziców. Dzielnie postanowiłam przetrwać jeszcze dzień lub dwa na rowerowym poście (pogoda na szczęście i tak nie była zachwycająca). W drugi dzień świąt to już po prostu musowo musiałam oderwać się choćby na chwilę i nacieszyć jazdą Kubkiem na pożyczonym amorku :-D. Zapowiadało się pięknie... i nic z tego nie wyszło :-(.
Mój drętwy humor przed imprezą z brodatym gościem w czerwieni w roli głównej, okazał się nie być przypadkowym. Miałam już przykre doświadczenia z tegorocznej wiosennej imprezy gdzie na topie był zając, ale w najczarniejszych myślach nie spodziewałam się powtórki z rozrywki :-(((. I tak obie zakończyły się dla mnie terapią oczyszczająco-odchudzającą w postaci grypy jelitowej :-(. Okropieństwo, nikomu tego nie życzę :-(. W przeciągu niespełna dwóch godzin przepadły plany świętowania Bożego Narodzenia na dwóch kółkach :-((.
Na szczęście już we wtorek czułam się trochę lepiej i nawet byłam w stanie wytrzymać prawie cały dzień w pozycji pionowej, a to już był nie lada postęp, w porównaniu z tym jak jeszcze w poniedziałek leżałam w łóżku jak betka, bladziuchna jak ściana.
I W KOŃCU DZISIAJ NASTAŁ TEN DŁUGO OCZEKIWANY DZIEŃ... DZIEŃ UPRAGNIONEGO PAGÓRKOWANIA :-DDD!!!!!!
Żadnych rekordów nie pobiłam, nawet nie wiedziałam, czy w ogóle dzisiaj dam radę chociaż parę km przejechać... ale jakoś się udało, a na dodatek szatańską liczbę kalorii spaliłam (666) :-DD. Zaliczyliśmy z Kubkiem zaledwie namiastkę pobliskich górek i to w wersji bardzo okrojonej, ale na nowym amorku :-D. O testach to jednak dzisiaj nie mogło być mowy, bo "klimaty jaworowe" panowały (dość mocny wiatr w twarz lub z boku), ale i tak było SUPER :-DDD!!!!
Na pociechę dodatkowo wyżowa pogoda, a momentami sporo słońca :-D. Nawet takim opornym telefonem jak mój całkiem znośne zdjęcia można było zrobić :-D.
Kategoria od 20 do 50 km
Komentarze
profesor | 17:28 poniedziałek, 2 stycznia 2017 | linkuj
Na czym oko zawiesić to i może jest ;) tylko szkoda takiego amora na zimę zakładać :(
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!