Info
Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Marzec8 - 4
- 2017, Czerwiec11 - 2
- 2017, Maj26 - 4
- 2017, Kwiecień20 - 1
- 2017, Marzec23 - 4
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń23 - 14
- 2016, Grudzień13 - 2
- 2016, Listopad21 - 2
- 2016, Październik25 - 18
- 2016, Wrzesień24 - 8
- 2016, Sierpień31 - 21
- 2016, Lipiec25 - 21
- 2016, Czerwiec24 - 20
- 2016, Maj33 - 25
- 2016, Kwiecień25 - 43
- 2016, Marzec13 - 17
- 2016, Luty10 - 44
- 2016, Styczeń14 - 15
Wpisy archiwalne w kategorii
Grunwald
Dystans całkowity: | 63.95 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 03:37 |
Średnia prędkość: | 17.68 km/h |
Maksymalna prędkość: | 35.50 km/h |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 63.95 km i 3h 37m |
Więcej statystyk |
- DST 63.95km
- Czas 03:37
- VAVG 17.68km/h
- VMAX 35.50km/h
- Temperatura -2.0°C
- Sprzęt UNIBIKE MISSION
- Aktywność Jazda na rowerze
Więcej czasu=więcej km :-))))))))
Sobota, 16 stycznia 2016 · dodano: 16.01.2016 | Komentarze 0
Dzisiaj chata wolna... wyjechali do dziadków wszyscy nasi podopieczni :-))))!!!! Wiedziałam, że choćby nie wiem co, to nie można takiej okazji zmarnować :-). Niniuś już czekał w garażu czyściutki i naoliwiony, ja szybciutko poleciałam przebrać się w strój galowy i po chwili staliśmy w gotowości pod domem.
Pogoda co prawda nie wyglądała zbyt ciekawie, ale pomyślałam, że przecież zawsze mogę wrócić jeśli będzie zbyt ślisko i zimno. Na wszelki wypadek założyłam kominiarkę, ale ku mojemu zaskoczeniu wcale nie było mi zimno, wręcz przeciwnie. Czasami sobie tak myślę, że chyba powinnam karbonowy łom dokupić... a co trzeba łączyć przyjemne z pożytecznym ;-).
Początkowo zachowywałam się trochę tak jak pies, który zerwał się z łańcucha i biegnie gdzieś na oślep zasmakować wolności :-). Pomyślałam sobie jednak, że może coś zmienić i nie powielać dokładnie wczorajszego szlaku. Postanowiłam zatem najpierw wpaść na chwilkę do rodziców i okaże się co dalej.
Z Domaszczyn City udałam się przez Pasikurowice w kierunku Krzyżanowic, a potem na Sołtysowice. Długo tam nie zabawiłam, bo dni teraz krótkie, a ja nabrałam takiej ochoty na jazdę rowerem, że już nic, ani nikt nie był w stanie mnie powstrzymać :-). Z domu rodzinnego pogalopowałam w kierunku Korony, dalej ścieżką przez Brucknera i wałami w kierunku ZOO.
Potem przez Most Zwierzyniecki na Grunwald zbadać stan toalet na stacji benzynowej (przedawkowałam kawę ;-)) i z powrotem w stronę Hali Stulecia zobaczyć lodowisko. Ja tam na łyżwach to nie jeżdżę, ale spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Jakiegoś ciekawego oświetlenia, większych rozmiarów lodowiska, dodatkowych atrakcji... nie wiem, może przesadzam. Nie zabawiłam tam długo i po krótkiej analizie czasu powrotu, niestety wiedziałam, że powinnam się już kierować w stronę domu. Jak to mówią, co dobre to się szybko kończy... i coś w tm jest :-(. Nie było jednak aż tak tragicznie, bo mogłam na spokojnie wrócić wałami, potem tak jak na początku kawałek przez Brucknera i od strony Krzyżanowic zawitać do domu.
Strasznie się cieszę, że pogoda mnie nie odstraszyła :-))). Już nie pierwszy raz przekonałam się, że nie ma co sugerować się tym co widać, żeby potem nie żałować i nie myśleć "A mogłam wyjść na rower"...
Pogoda co prawda nie wyglądała zbyt ciekawie, ale pomyślałam, że przecież zawsze mogę wrócić jeśli będzie zbyt ślisko i zimno. Na wszelki wypadek założyłam kominiarkę, ale ku mojemu zaskoczeniu wcale nie było mi zimno, wręcz przeciwnie. Czasami sobie tak myślę, że chyba powinnam karbonowy łom dokupić... a co trzeba łączyć przyjemne z pożytecznym ;-).
Początkowo zachowywałam się trochę tak jak pies, który zerwał się z łańcucha i biegnie gdzieś na oślep zasmakować wolności :-). Pomyślałam sobie jednak, że może coś zmienić i nie powielać dokładnie wczorajszego szlaku. Postanowiłam zatem najpierw wpaść na chwilkę do rodziców i okaże się co dalej.
Z Domaszczyn City udałam się przez Pasikurowice w kierunku Krzyżanowic, a potem na Sołtysowice. Długo tam nie zabawiłam, bo dni teraz krótkie, a ja nabrałam takiej ochoty na jazdę rowerem, że już nic, ani nikt nie był w stanie mnie powstrzymać :-). Z domu rodzinnego pogalopowałam w kierunku Korony, dalej ścieżką przez Brucknera i wałami w kierunku ZOO.
Potem przez Most Zwierzyniecki na Grunwald zbadać stan toalet na stacji benzynowej (przedawkowałam kawę ;-)) i z powrotem w stronę Hali Stulecia zobaczyć lodowisko. Ja tam na łyżwach to nie jeżdżę, ale spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Jakiegoś ciekawego oświetlenia, większych rozmiarów lodowiska, dodatkowych atrakcji... nie wiem, może przesadzam. Nie zabawiłam tam długo i po krótkiej analizie czasu powrotu, niestety wiedziałam, że powinnam się już kierować w stronę domu. Jak to mówią, co dobre to się szybko kończy... i coś w tm jest :-(. Nie było jednak aż tak tragicznie, bo mogłam na spokojnie wrócić wałami, potem tak jak na początku kawałek przez Brucknera i od strony Krzyżanowic zawitać do domu.
Strasznie się cieszę, że pogoda mnie nie odstraszyła :-))). Już nie pierwszy raz przekonałam się, że nie ma co sugerować się tym co widać, żeby potem nie żałować i nie myśleć "A mogłam wyjść na rower"...
Kategoria Grunwald, od 50 do 70 km