Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SADE.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

od 70 do 100 km

Dystans całkowity:2476.44 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:98:05
Średnia prędkość:25.25 km/h
Maksymalna prędkość:54.61 km/h
Suma kalorii:65668 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:82.55 km i 3h 16m
Więcej statystyk
  • DST 80.35km
  • Czas 02:51
  • VAVG 28.19km/h
  • VMAX 40.37km/h
  • Kalorie 2224kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakupy szkolne :-/

Piątek, 9 września 2016 · dodano: 12.09.2016 | Komentarze 0

Kolejny dzień w mieście :-((((.

Tęsknię za dziczą :-OOOO!!!!!


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 83.76km
  • Czas 03:22
  • VAVG 24.88km/h
  • VMAX 45.67km/h
  • Kalorie 2242kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Witaj szkoło... i popołudniwa przebieżka :-D

Piątek, 2 września 2016 · dodano: 07.10.2016 | Komentarze 0

No i się zaczęło poranne wstawanie. Dla mojego synusia to dramat, ale pewnie nie tylko dla Niego ;-). Przy porannym śniadaniu po raz pierwszy usłyszałam od jednego z moich chłopaków przyznanie się do winy "Miałaś rację, mogłem iść spać wcześniej" ;-). Na szczęście weekend był blisko ;-D.
Mi niestety też nie było łatwo. Na rozpoczęciu roku nie było dane mi być. Tym razem na szczęście nauczona niemiłymi doświadczeniami z zakończenia (niestety moje dziecko nie mogło się stawić, bo ja zaniemogłam :-/), postanowiłam dmuchać na zimne...a właściwie na ciepłe (ból głowy to ostatnio dla mnie norma :-/) i uznałam, że bezpieczniej będzie odstawić dziecko do babci. To była bardzo dobra decyzja. Tak mnie makówka łupała, że niestety nie byłabym w stanie dotrzeć na uroczystość :-((.
Pierwszy dzień szkolnej orki nie tylko dla mojego syna był ciężki. Pomimo, że poszłam spać dosyć wcześnie, to i tak nie wstałam wypoczęta. Głowa jak zwykle nie dawała mi spokoju. Co parę godzin pobudka. Ostatecznie jeszcze przed budzeniem przez POTF byłam już na chodzie :-((. Pomimo długiej przerwy wakacyjnej i innych niedogodności, jak na pierwszy raz poszło nam całkiem nie źle :-).

Do domu to wróciłam już na autopilocie, od strony Krzyżanowic, żeby uniknąć stania na światłach, porannych korków, hałasu i nerwów. Potem już tradycyjnie kanapa i ciemny pokój. Dzisiaj na szczęście mojego synusia odbierała babcia i wracał do domu dopiero w sobotę.
Dla mnie znośny początek dnia nastąpił dopiero około 15:00. Zaczęłam stopniowo podnosić rolety... dzień za oknem był taki ładny.
Postanowiłam wyjść na trochę na rower :-). Oczywiście ciągnęło mnie do lasu i na piaszczysto-szutrowe drogi. W pewnym momencie za Grochową spostrzegłam znak skręt w prawo na Domek Myśliwski... i skręciłam :-D. Było warto, bo przy pobliskim stawie spotkaliśmy pięknego łabędzia :-))).

Kawałek drogi, a właściwie ścieżki asfaltowej, potem to już bardziej piaszczyście i cały czas po lesie :-D. Dojechaliśmy z Kubkiem do Trzęsowic, małej wioseczki, a stamtąd pokręciliśmy w kierunku Czeszowa i dalej polnymi i leśnymi drogami przez Krzyszków wylądowaliśmy niedaleko Złotowa :-).

Niestety znowu poczułam, że mam głowę :-(. O tyle dobrze, że robiło się już szarawo i wiedziałam, że powrót nieznanymi leśnymi trasami i tak nie wchodziłby w grę. Pogalopowaliśmy w stronę domu. Szybkie mycie i pozycja leżąca... do spania to była jeszcze daleka droga :-/.
Mimo wszystko bardzo się cieszę, że udało mi się wybyć za dnia z domu :-D. Przyjemność pedałowania i piękne widoki pozwalają o wielu nieprzyjemnych sprawach choć na chwilę zapomnieć :-/.


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 73.15km
  • Czas 02:34
  • VAVG 28.50km/h
  • VMAX 46.17km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 1927kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czarne chmury...

Środa, 31 sierpnia 2016 · dodano: 02.09.2016 | Komentarze 2

I stało się :-(((. Obudziłam się parę minut po szóstej. Łeb mnie znowu łupał :-((((. Co prawda wieczorem już nie było lightowo i nie zapowiadało się, że będzie jak w ostatni weekend, ale łudziłam się, że to tylko taki fałszywy alarm :-/. Wytoczyłam się na siłę na rower, jazda na autopilocie :-(((. Ciśnięcie w pedały ile się da, żeby móc chociaż przez chwilę cieszyć się bólem w obrębie innych części ciała, a nie jak zwykle głowy :-(((((.
Wróciłam do domu. Chciałam jak najszybciej odciąć się od świata. Nadmierne światło, każdy dźwięk irytowały mnie :-(((((. Jeszcze tylko śniadanie dla synusia w mrocznej kuchni i poszłam się położyć. Nie mogłam usnąć. Bez tabletek nie jest to proste :-((. Na trochę udało mi się zdrzemnąć.
Zwlekłam się dopiero około czternastej. Było trochę lepiej. Dałam radę zrobić obiad,a to już na prawdę coś :-|. Po południu chłopaki wybyli do kina. Zostałam sama. Cisza i spokój. Tego mi brakowało... pewnie dlatego pokochałam samotność :-/. Niestety ta cholerna makówka znowu zaczęła mnie napier... (przepraszam za przekleństwa, ale nie potrafię już znaleźć bardziej przyzwoitego określenia, żeby opisać co czuję :-((((). Wieczorna terapia rowerowa, powrót do domu i nadzieja, że uda się jakoś usnąć :-((((((.

Mam już tego serdecznie dość :-((((!!!!
Wszystkiego mi się odechciewa :-(((((!!!!


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 87.54km
  • Czas 03:53
  • VAVG 22.54km/h
  • VMAX 47.88km/h
  • Kalorie 2626kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wakacje dzień 2 - Zamek Frydlant :-D

Wtorek, 2 sierpnia 2016 · dodano: 22.08.2016 | Komentarze 1

Właściwie to nie wiedziałam czy w ogóle coś wyjdzie z tego wyjazdu do Zamku Frydlant. Jak zwykle poranek rozpoczęłam od tabletki przeciwbólowej :-(. Żeby załagodzić sytuację i skupić się na czymś innym postanowiłam pojechać do Gryfowa Śląskiego odwiedzić kantor i tam zadecydować co dalej. Pogoda o poranku wyglądała dziwnie i do końca nie było wiadomo czego się spodziewać. Ból głowy na szczęście ustąpił, a z pomiędzy chmur od czasu do czasu wyłaniało się słońce :-). Już było wiadomo, że do Zapusty wracamy dopiero wieczorem :-D.
Widoki niedaleko Zapusty :-D.

Krótki przystanek  w lodziarni w Nove Mesto pod Smerkem :-).

No i po tułaniu się po wioskach, wioseczkach i miasteczkach ;-) dotarliśmy z Kubkiem do Zamku Frydlant :-D. Tak na prawdę nie miałam pojęcia czy w ogóle uda nam się wejść choćby na dziedziniec. Znowu wyszło na to, że nie ma co snuć jakiś dziwnych podejrzeń, lepiej po prostu od  razu zapytać. Czasami parę minut zwłoki może uniemożliwić realizację naszych planów. I tak mogło być i w tym przypadku. Kilkanaście minut później kolejne osoby były już odprawiane z kwitkiem. Trafiłam do polskiej grupy z bardzo miłym przewodnikiem. Zaproponował mi nawet zwiedzanie wnętrza zamku. Pewnie zobaczył od razu strach w moich oczach, bo powiedział, że o rower nie mam się co bać ponieważ nikt sam się stąd nie wydostanie, ponieważ brama wejściowa na dziedziniec jest zamykana, a klucze On ma przy sobie :-). Pozostawiłam zatem Kubka w krużganku i poszłam podziwiać komnaty.
Pewnie dla wielu z Was wydam się prostą dziewką ;-), ale jakoś snucie się po szlacheckich pokojach i słuchanie opowieści i legend o kolejnych właścicielach przypomniało mi niemiłe doświadczenia z dzieciństwa. Pamiętam jak dziś wizyty w muzeach, chodzenie po starych skrzypiących podłogach w okropnych, przydużych filcowych kapciach i ten "zapach" naftaliny :-[. Dodatkowo atmosferę pogarszały mroczne pomieszczenia z mnóstwem nudnych, przeszklonych regałów i ziewająca przewodniczka, co chwilę przypominająca, że niczego nie wolno dotykać... taka trauma z dzieciństwa ;-). Jedyną zaletą takiego wyjścia pseudo edukacyjnego był brak lekcji :-D.
Oczywiście zwiedzanie Zamku Frydlant ni jak się ma do snucia się po miejskich muzeach z moich czasów szkolnych, ale jakoś wolę otwarta przestrzeń i swobodę :-D.

Okazało się, że fotografowanie dozwolone jest tylko w czterech pierwszych pomieszczeniach, ale można było za to uwiecznić panoramę widoczną z okien odwiedzanych komnat :-D.

Postanowiłam opuścić grupę z kilku powodów. Po pierwsze zbyt długie przebywanie w zbyt dużym zagęszczeniu nie działa na mnie dobrze ;-), no i czasu już było nie za wiele, a jeszcze rynek miasteczka Frydlant chciałam odwiedzić. Głównym powodem jednak było nerwowe zerkanie na dziedziniec w obawie, że mi ktoś Kubka uprowadzi :-O!!! Jeszcze parę szybkich zdjęć zamku i udaliśmy się z Kubisławem w kierunku wyjścia... i nie było łatwo się wydostać :-). Ostatecznie bardzo miła pani sprzedająca bilety otworzyła nam drzwi, ale musieliśmy się nieźle nastukać w drzwi, żeby nas usłyszała :-D.

Po odzyskaniu upragnionej wolności ;-) popedałowaliśmy wąską uliczką do rynku Frydlant. Ratusz w oddali.


Widok na jedną z bocznych uliczek.

Rynek...

... i oczywiście Kubek na tle kamienic.

Pogoda była zmienna i ból głowy znowu dał znać o sobie :-(. Połączyłam przyjemne z pożytecznym. Zamówiłam kawusię :-) i łyknęłam kolejna tabletkę :-(.

Dzisiejszy dzień zaliczony do bardzo udanych :-D pomimo zmiennej pogody. W drodze powrotnej do Zapusty bardziej skupiłam się na podziwianiu widoków i podjazdach, dzięki czemu ból głowy zszedł na dalszy plan :-). Przypomniałam sobie jeszcze, że nie mamy nic do jedzenia, a że było już późno pozostała nam jedynie wycieczka do Gryfowa Śląskiego... jakoś dałam radę :-.



Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 81.52km
  • Czas 02:59
  • VAVG 27.33km/h
  • VMAX 46.73km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Kalorie 2178kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parowozownia w Jaworzynie Śląskiej :-D

Czwartek, 28 lipca 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 0

Start z Kątów Wrocławskich, jednego z naszych rowerowych punktów wylotowych :-). Po drodze przy Pałacu w Mrowinach (niestety został sprzedany i nie ma obecnie możliwości żeby zobaczyć go z bliska :-() spotkaliśmy całkiem sporą łabędzią rodzinkę z szóstką brzydkich kaczątek ;-)!!

Tym razem postanowiliśmy udać się do Jaworzyny Śląskiej do Muzeum Techniki na odwiedziny "ciężkiej jazdy" :-))... a ja kombinuję jak tu zmniejszyć masę Kubka ;-).

Kubek to dopiero ma linię ;-D.

Moja kondycja ostatnimi czasy niestety pozostawia wiele do życzenia :-(. Z tego powodu nasze dystanse nie są zbyt ambitne. Na szczęście mój przyjaciel to rozumie  i nie ma mnie jeszcze dosyć :-). Oboje byliśmy już okropnie głodni :-). Postanowiliśmy połączyć miłe z pożytecznym i odwiedziliśmy Świdnicę :-D.
Krótki spacer po ryneczku :-)...

... no i trzeba było wracać do domu :-(. Poniżej widać, że żniwa w pełni.

Uwielbiam magię zachodów słońca... niestety mój telefon nie :-/.

Kolejny udany dzień na koncie :-D. Ciekawe miejsca, ładne widoki, a wszystko zwieńczone kolejnymi kilometrami na liczniku... całe piękno cyklozy :-D.


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 91.28km
  • Czas 03:44
  • VAVG 24.45km/h
  • VMAX 51.46km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 2523kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jawora do Zamku Grodziec :-D

Wtorek, 26 lipca 2016 · dodano: 09.08.2016 | Komentarze 0

Pogoda dzisiejszego dnia była jedną wielką niewiadomą. Postanowiliśmy jednak z przyjacielem nie rezygnować z planowanej wycieczki i wyruszyliśmy do Zamku Grodziec. W końcu przelotne opady to nic takiego, a my z cukru nie jesteśmy :-D.

No i w pewnym momencie zaczęło jednak lać. Straszliwe oberwanie chmury. Na szczęście najgorszy moment przeczekaliśmy na przystanku :-D.

Kilkanaście kilometrów dalej ulice były suchutkie :-). A oto i cel naszej podróży w oddali :-D.

Po drodze urokliwy kościółek :-) (Kościół Narodzenia Najświętszej Marii Panny (Matki Boskiej Siewnej) w Grodźcu )...

 ... i w końcu Zamek Grodziec :-D.

Mój Rumak przed zamkiem :-D.

Spacer po dziedzińcu.



Ostatnie zdjęcie i musieliśmy opuścić Zamek Grodziec. W drodze powrotnej mieliśmy zamiar zawitać w jeszcze jednym miejscu, a czasu nie za wiele...
Postanowiliśmy odwiedzić Skansen Górniczo-Hutniczy w Leszczynie. Późnawo już było i na jego teren co prawda weszliśmy, ale wszystkie dodatkowe atrakcje (np.: restauracja ;-)) były już pozamykane :-/... może następnym razem się uda.

Dzisiejszy dzień bardzo udany :-D i na szczęście pogoda dopisała :-)... chociaż była chwila zwątpienia.


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 84.45km
  • Czas 03:21
  • VAVG 25.21km/h
  • VMAX 44.26km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 2472kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedziny naszej ziemi :-)

Poniedziałek, 18 lipca 2016 · dodano: 20.07.2016 | Komentarze 0

Wczoraj oczywiście znowu przywitało mnie o poranku ćmienie głowy... to już norma. Postanowiłam nie łykać już jakiś ekstremalnych prochów, bo co z tego, że nie czuję bólu głowy, jak na nic nie mam po nich siły :-(. Wstałam i czekałam co będzie dalej. Ćmienie przeszło w ból, ale w odmianę na tyle znośną, że nie groziło to utrata świadomości i wywrotką. Jeszcze by mi się lakier na Kubku porysował ;-). To dopiero byłoby straszne :-O!!
No i wybyliśmy późnym popołudniem bez jakiś ambitnych planów. Najpierw w kierunku naszej leśnej trasy, a potem miało się okazać czy będziemy wracać, czy odbijemy w kierunku Twardogóry. Nie było tak źle, powiedziałabym, że nawet całkiem przyzwoicie. Postanowiłam zawitać do Chełstówka i odwiedzić nasze pole. Tak, tak bo my z mężem to jesteśmy właścicielami ziemskimi ;-DD.

A oto i fragment naszych 15 arów ziemi uprawnej ;-D. To zakrzaczone pole po prawej stronie.

Potem postanowiłam wstąpić jeszcze do centrum pobliskiej metropolii twardogórskiej. Ładnie odnowiony mają ryneczek :-).

Trochę czasu tam z Kubkiem spędziliśmy i w końcu trzeba było powoli wracać... dosłownie powoli :-/. Parę km za Twardogórą coś  stało mi się z moim lewym kolanem. Ni z tego, ni z owego zaczęło mnie boleć. Po chwili okazało się, że o podjazdach na stojąco mogę zapomnieć :-(. Do domu niby nie tak daleko, bo około 43 km, ale gdy jedna noga szwankuje to już nie jest tak różowo :-(. Nie wiem jak bym sobie poradziła gdybym nie była w blokach. Powrót zakończony sukcesem tylko dzięki wzmożonej pracy prawej nogi, co dało się odczuć w łydce. W domu okłady z lodu i mam nadzieję, że nie będzie większych problemów. Nie mam zamiaru rezygnować dzisiaj z jazdy rowerem, nie często zdarza mi się mieć cały dzień tylko dla siebie.
Dzisiaj szaleć z Kubkiem nie będziemy, oszczędnie, lightowo, rekreacyjnie... zdjęć pocykamy więcej :-). Mam nadzieję, że to tylko niegroźne przeciążenie i jutro będę w pełni sprawna, bo w planach wycieczka bardziej wymagająca i liczne podjazdy.


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 98.80km
  • Czas 03:42
  • VAVG 26.70km/h
  • VMAX 45.92km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 2742kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miał być Wołów...

Sobota, 16 lipca 2016 · dodano: 18.07.2016 | Komentarze 2

Rzeczywiście miejscem docelowym miał być dzisiaj Wołów... miał być :-(. Tymczasem Wielka Lipa wyszła (dosłownie i w przenośni). Teoretycznie od wczesnego popołudnia miałam czas dla siebie, ale w praktyce znowu było inaczej... łupała mnie głowa :-(. Znowu prochy i oczekiwanie na poprawę. Parę godzin straconych i niestety za mało czasu na dalsze wojaże :-(, a do tego to uczucie zmęczenia i ćmienie w głowie... już mam tego serdecznie dosyć :-(!!!!


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 70.26km
  • Czas 02:59
  • VAVG 23.55km/h
  • VMAX 48.46km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Kalorie 1822kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzisiaj Sobótka :-)

Poniedziałek, 11 lipca 2016 · dodano: 15.07.2016 | Komentarze 2

Ból głowy znowu dał znać o sobie :-(. Tym razem udało się pospać godzinę dłużej, ale potrzeba zażycia tabletki była niestety konieczna :-(. Dzisiaj miałam kolejny dzień dla siebie :-D. Nie chciałam go zmarnować. Przedpołudnie postanowiłam poświęcić na odpoczynek, wolałam nie kusić losu :-/. Trzy najbliższe doby należały do mnie i Kubka :-DD. Bynajmniej nie miałam zamiaru przeleżeć ich na kanapie łykając tabletki garściami. O nie!!!
Postanowiliśmy z przyjacielem spędzić popołudnie w Sobótce. Żeby zaoszczędzić czas z Kubkiem dotarliśmy z Domaszczyna do Krzyżanowic i dalej aby uniknąć przebijania się rowerami przez miasto wyruszyliśmy już razem samochodem w stronę Kątów Wrocławskich.

Przełęcz Tąpadła mnie dopadła... myślałam, że zaliczę zgon. Totalne osłabienie po mieszance leków i wkurzające ćmienie głowy :-(. Ledwo się tam doczołgałam :-(.

Plany były bardziej ambitne i powiem szczerze myślałam, że dzisiejszy dzień będzie powtórką niedzielnego wypadu... niestety głowa coraz bardziej zaczynała mnie boleć. Byłam wściekła!!! Dobrze, że droga powrotna to już z górki :-/.

Mapki do ostatnich wojaży dodam kiedy indziej... dzisiaj znowu mnie głowa boli :-((. W tym tygodniu tylko w środę miałam więcej luzu... tzn. dzień bez procha.


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 99.08km
  • Czas 03:41
  • VAVG 26.90km/h
  • VMAX 49.63km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 2756kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pagórkowanie wersja sportowa :-D

Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 15.07.2016 | Komentarze 0

Dzień dla mnie zaczął się grubo przed 5:00. Wczorajszy właściwie nie istniał. Cała sobota, mimo wolnego czasu przespana w towarzystwie leków :-((.  Według prognoz pogoda zapowiadała się ciekawie, rodzina już od paru dni została poinformowana, że w dniu dzisiejszym będę niedostępna, bo wyruszam do dziczy. Niby wszystko zaplanowane, ale jak tu coś planować, gdy w moim przypadku to raczej nigdy nie wiadomo co będzie za parę godzin :-((. Znowu niepewny poranek, działka prochów i oczekiwanie.  W końcu wytoczyłam się z domu. Wycieczka miała być krótsza, ale przypomniałam sobie o sms-ie  od znajomego. Powiem szczerze, nie sądziłam, że uda nam się razem wybyć, bo przecież wcześniej się nie odezwałam... a jednak jakoś się  zgraliśmy :-)).
Dzisiaj wersja sportowa, bo z byłym wyczynowcem :-D. Nie zanudził się ze mną i nie musiał strzelać zbyt wielu ósemek ;-) tylko ze względu na swoja odnawiającą się kontuzję kolan. Jakimś cudem dałam rade i nie pozostawałam bardzo w tyle. Dzisiaj na szczęście ból głowy odpuścił... dzień łaski :-DD.


Kategoria od 70 do 100 km