Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SADE.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

od 150 do 200 km

Dystans całkowity:332.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:34
Średnia prędkość:26.46 km/h
Maksymalna prędkość:52.90 km/h
Suma kalorii:9072 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:166.25 km i 6h 17m
Więcej statystyk
  • DST 152.80km
  • Czas 05:29
  • VAVG 27.87km/h
  • VMAX 52.90km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 4300kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Domaszczyn-Września etap I

Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 24.07.2016 | Komentarze 0


Kategoria od 150 do 200 km


  • DST 179.70km
  • Czas 07:05
  • VAVG 25.37km/h
  • VMAX 47.54km/h
  • Kalorie 4772kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cel Bydgoszcz - etap I Wrocław-Września

Wtorek, 5 kwietnia 2016 · dodano: 24.04.2016 | Komentarze 4

Dzisiaj wybiła godzina zero i czas rozpocząć podróż do Bydgoszczy. Jeszcze wczoraj w pośpiechu pakowanie plecaka. Sprawdzanie po kilka razy czy oby nie zapomniałam najważniejszych rzeczy. Apteczka rowerowa... jest :-). Ubrania na loterię pogodową... są :-). Kosmetyczka w wersji mini dla mnie i Kubka... jest :-). Licznik, telefon, lampki przednia i tylna, dodatkowe baterie, ładowarki... są :-). Napoje energetyzujące... są :-). Okulary przeciwsłoneczne, kask, rękawiczki i odblaskowa kamizelka... są :-). Adresy i telefony gdzie będziemy nocować... są :-).  I jeszcze najważniejsze, karta płatnicza i płyta z MRI... są :-). Uffff mam nadzieję, że niczego istotnego nie zapomnieliśmy. A teraz chwila prawdy i ważenie plecaka... prawie 7 kg :-I. Okroiłam zawartość bagażu jak mogłam i nie było już mowy o odrzuceniu czegokolwiek. Na szczęście nie był to mój pierwszy raz i znałam swoje możliwości. Miałam za sobą zeszłoroczną, wakacyjną podróż w upale z Domaszczyna do Kletna z 7,5 kg plecakiem i dałam radę :-D. A tu aż pół kilo mniej do dźwigania :-D.
Pierwsza połowa trasy z Sołtysowic we Wrocławiu do Krotoszyna w bardzo miłym towarzystwie... od czego ma się przyjaciół :-DDD. Dalej już tylko Kubek i ja, ale nie martwimy się, bo od czego są telefony :-)).
Pierwszy etap dzisiejszej już znany, cel Milicz. Z Milicza dalej przez Wszewilki, Nowy Zamek, Janków aż dotarliśmy do Trzebicka gdzie urzekł mnie piękny drewniany kościółek. Nie potrafiłam przejechać tak obok i nie cyknąć chociaż paru zdjęć :-)).

Drewniany kościół Św. Macieja w Trzebicku z 1672 roku... z przodu Kubek z 23.02.2016 ;-)).

Z Trzebicka pojechaliśmy do Czeszowa. Dalej 15 na prawo w stronę Zdun. Nieraz przejeżdżałam przez Zduny, ale zawsze samochodem. Tym razem w końcu na dwóch kółkach :-D. Kierunek 15 do Jarocina :-).

W Krotoszynie zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę. Posnuliśmy się po ryneczku i odpoczynek na ławce połączony z posiłkiem. Głodni byliśmy już okrutnie, a to była dopiero połowa dystansu do pokonania. Nie mogliśmy sobie jednak pozwolić na zbyt długie przesiadywanie. Przykro było się rozstawać, ale każde z Nas musiało wyruszyć w swoją stronę. Dla mnie i Kubka punktem docelowym dzisiejszego dnia była Września. Trochę się obawiałam jak to będzie. Zastrzyk adrenaliny sprawił jednak, że nie wyobrażałam sobie teraz powrotu do domu. Bardzo chciałam pokonać zaplanowaną trasę i mieć satysfakcję, że się nie poddałam :-DD!!!

Widok z ławki na krotoszyński ratusz podczas "tankowania kalorii" :-).
Krótkie zwiedzanie i parę fotek z ryneczku :-).
Dalsza trasa z Krotoszyna na Kubeczku już 15 aż do samego Jarocina. Tam musiałam zjeść już coś bardziej sytego. Powiem szczerze, że przystanek w restauracji gdzie podają kebab nie do końca wydawał mi się dobrym pomysłem, ale była na trasie, a ja nie chciałam tracić czasu na szukanie czegoś innego. I bardzo miłe zaskoczenie :-). Na prawdę polecam posiłek w Kebab Point :-D. Za niewielkie pieniądze ogromny, pyszny, świeżutki kebab (to była wersja mini :-)) i do tego jeszcze prawdziwy sok z mango (uwielbiam mango :-))). Spałaszowałam wszystko. Nie było już co fotografować :-DDD.

Potem odwiedziłam Wilkowyję i popedałowałam w kierunku Żerkowa. Zahaczyliśmy z Kubkiem o Komorze Przybysławskie...

... i Rudę Komorską :-)).


Po dotarciu do miejscowości Pyzdry dalej już cały czas jechaliśmy 442 do miejsca docelowego przez Borzykowo, Kołaczkowo, Kaczanowo i Bierzglinek. Po drodze minęliśmy kolejne zasiedlone już gniazdo :-)). Boćki do domów wróciły... w końcu przyszła wiosna :-DDDD!!!

Późnym wieczorem dotarłam do mojego Hostelu we Wrześni, ciutę zmęczona i głodna... ale szczęśliwa, że plan na dziś udało się zrealizować :-DD. Widok wnętrza miło nas zaskoczył. Wszystko urządzone ze smakiem i pachnące nowością :-D. Dostaliśmy pokój czteroosobowy na parterze.  Dużo miejsca tylko dla naszej dwójki :-)). Nie było żadnego problemu, ze wstawieniem roweru do pokoju :-)). Dla mnie oprócz łazienki to był podstawowy wymóg decydujący o wyborze noclegu.
Przed potwierdzeniem rezerwacji radzę pytać gdzie będzie nocował nasz Mustang. Nad morzem kiedyś pani powiedziała żeby zostawić na noc rower oparty o płot. Zmierzyła nas (mnie i męża) i nasze Unibike-i surowym wzrokiem i dodała "Nie takie rowery tu stały".
W Azymut Hostel obsługa była bardzo miła :-DDD. Przydzielenie nam pokoju na parterze i pozwolenie na spanie do późna nie było przypadkowe. My z Kubkiem na pewno jeszcze nie raz będziemy we Wrześni i nie mamy zamiaru szukać niczego innego. Na prawdę szczerze polecam nocleg w Azymut Hostel :-DDD!!!

Poniżej widok na łazienkę i korytarz przy wejściu. Z góry przepraszam za jakość zdjęć :-(.

Zostawiłam rowerowe dziecko samo i poszłam zaszaleć w Lidlu ;-), żeby uczcić dzisiejszy sukces :-DD. Jeszcze drobna kosmetyka Kubka i poczłapałam pobrudzić tą ładną łazienkę ;-DD (trochę okurzona byłam). Miałam coś w TV obejrzeć... ale film to mi się szybciutko urwał ;-DD.


Kategoria od 150 do 200 km