Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SADE.bikestats.pl
  • DST 81.52km
  • Czas 02:59
  • VAVG 27.33km/h
  • VMAX 46.73km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Kalorie 2178kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parowozownia w Jaworzynie Śląskiej :-D

Czwartek, 28 lipca 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 0

Start z Kątów Wrocławskich, jednego z naszych rowerowych punktów wylotowych :-). Po drodze przy Pałacu w Mrowinach (niestety został sprzedany i nie ma obecnie możliwości żeby zobaczyć go z bliska :-() spotkaliśmy całkiem sporą łabędzią rodzinkę z szóstką brzydkich kaczątek ;-)!!

Tym razem postanowiliśmy udać się do Jaworzyny Śląskiej do Muzeum Techniki na odwiedziny "ciężkiej jazdy" :-))... a ja kombinuję jak tu zmniejszyć masę Kubka ;-).

Kubek to dopiero ma linię ;-D.

Moja kondycja ostatnimi czasy niestety pozostawia wiele do życzenia :-(. Z tego powodu nasze dystanse nie są zbyt ambitne. Na szczęście mój przyjaciel to rozumie  i nie ma mnie jeszcze dosyć :-). Oboje byliśmy już okropnie głodni :-). Postanowiliśmy połączyć miłe z pożytecznym i odwiedziliśmy Świdnicę :-D.
Krótki spacer po ryneczku :-)...

... no i trzeba było wracać do domu :-(. Poniżej widać, że żniwa w pełni.

Uwielbiam magię zachodów słońca... niestety mój telefon nie :-/.

Kolejny udany dzień na koncie :-D. Ciekawe miejsca, ładne widoki, a wszystko zwieńczone kolejnymi kilometrami na liczniku... całe piękno cyklozy :-D.


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 29.46km
  • Czas 01:09
  • VAVG 25.62km/h
  • VMAX 41.56km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 893kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spotkanie z braciszkiem :-D

Środa, 27 lipca 2016 · dodano: 30.07.2016 | Komentarze 0

Dzisiaj to kolejny dzień stracony :-(. Plany były ambitne, ale ból głowy zdusił ich realizację w zalążku... to już norma :-((. Cały dzień praktycznie przespałam delektując się ibuprofenem :-(. Z gawry wyszłam dopiero późnym popołudniem :-(.

Dobra wiadomość jest taka, że przyjechał mój braciszek i mogliśmy się spotkać w końcu na żywo :-DD!!


Kategoria od 20 do 50 km


  • DST 91.28km
  • Czas 03:44
  • VAVG 24.45km/h
  • VMAX 51.46km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 2523kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jawora do Zamku Grodziec :-D

Wtorek, 26 lipca 2016 · dodano: 09.08.2016 | Komentarze 0

Pogoda dzisiejszego dnia była jedną wielką niewiadomą. Postanowiliśmy jednak z przyjacielem nie rezygnować z planowanej wycieczki i wyruszyliśmy do Zamku Grodziec. W końcu przelotne opady to nic takiego, a my z cukru nie jesteśmy :-D.

No i w pewnym momencie zaczęło jednak lać. Straszliwe oberwanie chmury. Na szczęście najgorszy moment przeczekaliśmy na przystanku :-D.

Kilkanaście kilometrów dalej ulice były suchutkie :-). A oto i cel naszej podróży w oddali :-D.

Po drodze urokliwy kościółek :-) (Kościół Narodzenia Najświętszej Marii Panny (Matki Boskiej Siewnej) w Grodźcu )...

 ... i w końcu Zamek Grodziec :-D.

Mój Rumak przed zamkiem :-D.

Spacer po dziedzińcu.



Ostatnie zdjęcie i musieliśmy opuścić Zamek Grodziec. W drodze powrotnej mieliśmy zamiar zawitać w jeszcze jednym miejscu, a czasu nie za wiele...
Postanowiliśmy odwiedzić Skansen Górniczo-Hutniczy w Leszczynie. Późnawo już było i na jego teren co prawda weszliśmy, ale wszystkie dodatkowe atrakcje (np.: restauracja ;-)) były już pozamykane :-/... może następnym razem się uda.

Dzisiejszy dzień bardzo udany :-D i na szczęście pogoda dopisała :-)... chociaż była chwila zwątpienia.


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 60.41km
  • Czas 02:16
  • VAVG 26.65km/h
  • VMAX 45.81km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 1728kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przebieżka poranna po lesie :-D

Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 31.07.2016 | Komentarze 0

Ciutę inna wersja, ale cel jak zwykle ten sam :-).



Kategoria od 50 do 70 km


  • DST 45.88km
  • Czas 01:43
  • VAVG 26.73km/h
  • VMAX 42.19km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka po korbę :-)

Piątek, 22 lipca 2016 · dodano: 31.07.2016 | Komentarze 1

Nie pamiętam czy o tym wspominałam, ale zbliża się ważne wydarzenie :-). Firma mojego męża organizuje rowerowe spotkanie dla kadry kierowniczej, a to oznacza zmartwychwstanie Unibike-a. Wskrzeszenie Go po tym co przeszedł będzie nie lada wyzwaniem :-(. Dzisiaj udało się kupić najważniejszy element, a mianowicie korbę i to nie jakieś byle co tylko shimano SLX fc-m660 :-) (powypadkowa nie nadaje się do użytku :-(, a ja ją, nie wiem po co, ale nadal trzymam... chyba z sentymentu).
Kto wie może niedługo narodzi się kolejne rowerowe dziecko :-D. Tym razem wersja bardziej odchudzona wagowo i cenowo :-). Przy kiepskiej pogodzie w okresie późnej jesieni i w zimie zastąpi Kubka, a pozostałe miesiące w "sandałkach" posłuży jako krążownik szos :-D.

To się jeszcze okaże... póki co cicho sza żeby nie zapeszać ;-).


Kategoria od 20 do 50 km


  • DST 37.05km
  • Czas 01:36
  • VAVG 23.16km/h
  • VMAX 42.64km/h
  • Kalorie 970kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pagórkowanie wieczorową porą :-)

Czwartek, 21 lipca 2016 · dodano: 31.07.2016 | Komentarze 0

Znowu udało się wyrwać na krótką przebieżkę po okolicy... miłe zakończenie dnia :-).


Kategoria od 20 do 50 km


  • DST 65.87km
  • Czas 02:26
  • VAVG 27.07km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Kalorie 1788kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tradycyjnie do lasu :-)

Środa, 20 lipca 2016 · dodano: 31.07.2016 | Komentarze 0

Spontaniczne wyjścia z odrobinę większym zapasem czasowym zawsze kończą się tak samo... dzicz, dzicz, moja ukochana dzicz wita :-DD!!



Kategoria od 50 do 70 km


  • DST 34.81km
  • Czas 01:32
  • VAVG 22.70km/h
  • VMAX 43.42km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 920kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do mojego lasu... tylko :-/

Wtorek, 19 lipca 2016 · dodano: 20.07.2016 | Komentarze 3

Powinnam się cieszyć, w końcu przecież mam cały dzień dla siebie. Niestety wczorajsza kontuzja nie ustąpiła :-(((. Parę kilometrów od domu ból w lewym kolanie dał o sobie znać. Na podjazdach to właściwie prawa noga wiedzie prym i napędza lewą. Na dłuższą metę nie da się tak jechać, bo nadmierne obciążenie zrzucone tylko na jedną kończynę, wymuszona dziwna pozycja na rowerze i siłówka nie dają przyjemności z jazdy :-(. Powiem szczerze, jestem przybita :-((. Tak się cieszyłam tymi trzema wolnymi dniami i niestety nic z tego nie wyjdzie :-((. Łudzę się, że najdalej po weekendzie dojdę do siebie i uda mi się wyjechać gdzieś na tydzień. Już raczej nie mam ambicji pedałowania w górach, ale chociaż jakieś parodniowe pagórkowanie.
Warto dodać, że dla ułatwienia jazdy i mniejszego wysiłku wczoraj specjalnie miałam założone opony szosowe i już wiem, że szosówka nie jest przedmiotem moich największych marzeń. Owszem fajnie byłoby mieć rower typowo szosowy, na wypady w pewne pod względem jakości nawierzchni rejony. We mnie jednak drzemie dzikus i ciągnie mnie w drogi i ścieżki nie nadające się absolutnie do jazdy na cienkich, gładkich oponach. Bo niby jaka w tym przyjemność, gdy zamiast podziwiać otaczające nas widoki wbijamy wzrok w asfalt i skupiamy się na omijaniu dziur (ja w trosce o obręcze tak mam). O drogach szutrowych to już w ogóle można pomarzyć :-(.
Zdecydowanie pozostanę przy góralu i pośrednich oponach. Mieszkam na nizinach i takie z maksymalnie najeżonym bieżnikiem byłyby przesadą, ale nie chce przy dłuższych trasach mieć dodatkowego problemu z wyborem odpowiedniej jakości nawierzchni. Wiem, że wielu wytrawnych rowerzystów powie, że szosówka to większy komfort jazdy, lepsze przyspieszenie, większe prędkości, możliwość pokonywania dłuższych dystansów, ale... no właśnie, zawsze jest to "ale".
Przyszło mi do głowy jedno porównanie i pewnie większość osób czytając to z politowaniem parsknie śmiechem. Mi jazda na oponach szosowych kojarzy się ze spektaklem w operze. Wszystko idealne, zaplanowane od początku do końca, rzemieślniczy majstersztyk. Jazda na góralu to rock-owy koncert, niepowtarzalny, bez ograniczeń, pełen emocji, nieprzewidywalnych zwrotów, którym rządzą uczucia zrodzone w danej chwili, gdzie liczy się tylko tu i teraz...



Kategoria od 20 do 50 km


  • DST 84.45km
  • Czas 03:21
  • VAVG 25.21km/h
  • VMAX 44.26km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 2472kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedziny naszej ziemi :-)

Poniedziałek, 18 lipca 2016 · dodano: 20.07.2016 | Komentarze 0

Wczoraj oczywiście znowu przywitało mnie o poranku ćmienie głowy... to już norma. Postanowiłam nie łykać już jakiś ekstremalnych prochów, bo co z tego, że nie czuję bólu głowy, jak na nic nie mam po nich siły :-(. Wstałam i czekałam co będzie dalej. Ćmienie przeszło w ból, ale w odmianę na tyle znośną, że nie groziło to utrata świadomości i wywrotką. Jeszcze by mi się lakier na Kubku porysował ;-). To dopiero byłoby straszne :-O!!
No i wybyliśmy późnym popołudniem bez jakiś ambitnych planów. Najpierw w kierunku naszej leśnej trasy, a potem miało się okazać czy będziemy wracać, czy odbijemy w kierunku Twardogóry. Nie było tak źle, powiedziałabym, że nawet całkiem przyzwoicie. Postanowiłam zawitać do Chełstówka i odwiedzić nasze pole. Tak, tak bo my z mężem to jesteśmy właścicielami ziemskimi ;-DD.

A oto i fragment naszych 15 arów ziemi uprawnej ;-D. To zakrzaczone pole po prawej stronie.

Potem postanowiłam wstąpić jeszcze do centrum pobliskiej metropolii twardogórskiej. Ładnie odnowiony mają ryneczek :-).

Trochę czasu tam z Kubkiem spędziliśmy i w końcu trzeba było powoli wracać... dosłownie powoli :-/. Parę km za Twardogórą coś  stało mi się z moim lewym kolanem. Ni z tego, ni z owego zaczęło mnie boleć. Po chwili okazało się, że o podjazdach na stojąco mogę zapomnieć :-(. Do domu niby nie tak daleko, bo około 43 km, ale gdy jedna noga szwankuje to już nie jest tak różowo :-(. Nie wiem jak bym sobie poradziła gdybym nie była w blokach. Powrót zakończony sukcesem tylko dzięki wzmożonej pracy prawej nogi, co dało się odczuć w łydce. W domu okłady z lodu i mam nadzieję, że nie będzie większych problemów. Nie mam zamiaru rezygnować dzisiaj z jazdy rowerem, nie często zdarza mi się mieć cały dzień tylko dla siebie.
Dzisiaj szaleć z Kubkiem nie będziemy, oszczędnie, lightowo, rekreacyjnie... zdjęć pocykamy więcej :-). Mam nadzieję, że to tylko niegroźne przeciążenie i jutro będę w pełni sprawna, bo w planach wycieczka bardziej wymagająca i liczne podjazdy.


Kategoria od 70 do 100 km


  • DST 50.94km
  • Czas 01:47
  • VAVG 28.56km/h
  • VMAX 44.78km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 1411kcal
  • Sprzęt KUBUŚ
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skrótem do Oleśnicy

Niedziela, 17 lipca 2016 · dodano: 18.07.2016 | Komentarze 1

Dzisiaj dzień zapowiadał się mieszany :-(. Oczywiście jak zwykle ćmiła mnie głowa o poranku. Potem jednak pogoda zaczęła się poprawiać i czułam się coraz lepiej, bez prochów, śpiączki i dobry humor mi dopisywał. Była niedziela, mąż był w domu, więc mogłam spokojnie wyjść na rower po południu i nie bać się, że ściana nośna budynku zostanie naruszona ;-). Niestety potem pogoda zaczęła się zmieniać i głowa coraz bardziej mnie bolała. Około 17:00 to już łupała mnie okrutnie :-((((. Tak bardzo chciałam dzisiaj chociaż pokłusować po okolicy :-(. Było coraz gorzej, postanowiłam tym razem zaaplikować sobie coś lżejszego i na przekór wszystkiemu jednak wybyć na rower. Przeszukałam wszystkie tajemne skrytki, torby, plecaki, kieszenie... i znalazłam ostatnią działkę ibuprofenu. Łyknęłam, przeczekałam godzinę i wyprowadziłam trochę na siłę Kubka z garażu.
Pojechaliśmy w stronę Szczodrego. Plany bynajmniej nie były ambitne. Miałam zamiar dotrzeć do Węgrowa i tam w zależności od samopoczucia, albo wracać przez Łozinę, albo trochę przedłużyć trasę kierując się na Miłonowice. W pewnym momencie wylądowałam na dobrze znanym mi skrzyżowaniu ze znakami Węgrów na lewo i Oleśnica na prawo... no i nie wiem dlaczego, ale coś nakazało mi skręcić w prawo ;-). I tak ostatecznie dotarliśmy z Kubciem do naszej ulubionej oleśnickiej kawiarni :-D. Głowa mnie nie bolała :-D, jechało się super, wiaterek w plecy i przeważnie z górki. Do granic Oleśnicy dotarliśmy w niecałe 20 minut :-DD.
W przypływie dobrego humoru zamówiłam sobie mrożoną kawusię :-D i usiedliśmy przy stoliku z widokiem na rynek. Niebo nad nami było coraz bardziej zasnute chmurami i zaczął nawet kropić deszcz. Postanowiłam się pospieszyć, żeby jakaś ulewa nas nie dopadła. Kubek był po gruntownym myciu, woskowaniu, polerowaniu, smarowaniu i wymianie ochronnych naklejek po błotnistym wypadzie do Namysłowa. Chciałam, żeby jeszcze trochę taki elegancki pozostał ;-). Okazało się, że chmura, która za nas ścigała w drodze do Oleśnicy, przyniosła ze sobą chwilowe, ale dość obfite opady deszczu. Ulice mokre, kałuż dostatek... ciutę pochlapani wróciliśmy :-). Dopiero przed Dobroszowem Oleśnickim asfalt był suchy.
Bardzo się cieszę, że zawzięłam się i mimo wszystko wyszłam :-DD. Po powrocie Kubka z grubsza przetarłam. Dziś o poranku łańcuch i elementy po których biżuteria lata umyłam dokładnie ;-). Moje chłopaki wybyli na trzy dni na męską wyprawę i mam czas dla siebie, ale teraz niestety pogoda kiepska, moje samopoczucie też :-/... może potem coś się poprawi?


Kategoria od 50 do 70 km