Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi SADE z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 15806.15 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.15 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SADE.bikestats.pl
  • DST 59.22km
  • Czas 01:58
  • VAVG 30.11km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powiew wiosny...??

Środa, 27 stycznia 2016 · dodano: 28.01.2016 | Komentarze 2

Mnie to jak zwykle tradycyjnie boli głowa :-(. Stało się to codziennością, jak mycie zębów :-(. Od poniedziałku to samo i dzisiaj też :-(((. Wkurzyłam się!!! Nie mam zamiaru przespać reszty zimy jak jakiś niedźwiedź. Naszprycowałam się prochami i postanowiłam wyjść z domu. Taka ładna pogoda za oknem i aż szkoda tego nie wykorzystać.
Tym razem nie było ciężkich przemyśleń odnośnie trasy. Około 15:00 musiałam być pod szkołą po syna, a była już prawie 12:00. Od czasu przebudzenia, ubrania się do wyjścia z gawry upłynęła kolejna godzina. Wyprowadziłam Mustanga i pogalopowaliśmy do Trzebnicy.
Super się jechało :-))). Widoczność rewelacyjna, widoczki piękne... i cieplutko :-)). Nie miałam aż tylu warstw na siebie co w niedzielę, a i tak w ruchu było mi trochę za gorąco. Trasa z Domaszczyna do Trzebnicy zajęła mi około 35 minut (dla mnie to bardzo dobry wynik :-)))).
Przerwa króciutka 15 minut i z powrotem tą samą trasą od strony Łoziny w kierunku Domaszczyna. Do domu jednak nie wróciłam tylko popędziłam za Bąkowem w prawo w przez Pasikurowice, Krzyżanowice w kierunku Sołtysowic. Pod szkołą byłam dwie minuty przed 15:00. Wyrobiłam się w czasie idealnie :-)))).
Potem to już kroczkiem spacerowym na autobus... nawet mnie z niego z rowerem nie próbowali wyrzucić. Trafił nam się miły pan kierowca :-), a nie wszyscy są tacy. Na Psiaku na rondzie oddelegowałam synusia do autobusu domaszczańskiego (linie podmiejskie to zupełnie inna atmosfera podróżowania, no i wszyscy się znają :-))), a sama pojechałam dalej rowerem. Z racji tego, że moja trasa jest prostsza i nie mam po drodze żadnych obowiązkowych przystanków ;-), nie miałam problemu, żeby być na miejscu przed autobusem. Chwile czekania, odebrałam syna i poczłapaliśmy do domku.
Po powrocie kolejna działka prochów, ale było warto :-))))).

Teraz gdy to piszę to wyć mi się chce :-((((. Pogoda okropna!!! Zmiana o 180 stopni w przeciągu kilkunastu godzin!!!! Wieje, leje a głowę to mi chyba zaraz rozsadzi :-((((!!!! Wypróbowałam nowy lek na migrenę MIGEA się nazywa... ale mi niestety nie pomógł :-((((.


Kategoria od 50 do 70 km


  • DST 35.92km
  • Czas 01:25
  • VAVG 25.36km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ze mną chyba nie do końca jest ok...?

Niedziela, 24 stycznia 2016 · dodano: 25.01.2016 | Komentarze 9

Pogoda na pierwszy rzut oka nie była dzisiaj zachęcająca, ale przecież nie lało, zadymki śnieżnej nie było, obyło się bez tabletek przeciwbólowych i miałam czas dla siebie, to jak można coś takiego zmarnować ;-).
Widoki były kiepskie, długo się zbierałam do wyjścia. Wyjść czy nie wyjść.... w końcu postanowiłam, że nie ma co debatować, bo jeszcze trochę i noc mnie zastanie. Tym razem obrałam kierunek Łozina i tam miałam ostatecznie zdecydować co dalej... no i w końcu zdecydowałam, że odwiedzę Trzebnicę.
Po drodze stwierdziłam, że dzisiaj to chyba jednak nie był najlepszy pomysł, bo widoczność jakaś taka kiepska była. Ja już tyle razy ten kierunek zaliczałam, że znam tą drogę na pamięć, ale dla kogoś kto jechał pierwszy raz to miejscami widoczność ograniczona może nawet do 20 m mogłaby być problemem ;-). No ale jak już wyszłam, to teraz mam wracać do domu z podkulonym ogonem??? Pomyślałam sobie ja nie dam rady??? Ja nie dam rady?!!!
Rower mi ciężko chodził, linki są już do wymiany. Łatwiej byłoby wyliczyć co do wymiany nie jest ;-). Mustang ma już swoje lata, a ta zima to już dała mu się ostro we znaki... no cóż jestem okrutna ;-).
Nie było łatwo, ale po 45 minutach dotarliśmy do Trzebnica Center :-)))))). Nie miałam zamiaru tam długo siedzieć, ale na poważnej rozmowie telefonicznej zeszło mi prawie pół godziny!!!! Zakup nowej ramy :-). Nawet nie wiedziałam, że tak długo to trwało, ale nagle zorientowałam się, że zaczyna mi być zimno i ręka mi zgrabiała od trzymania telefonu. Do domu jeszcze kawałek  i jak tu biegi zmieniać gdy czucia brak???
Wsiadłam na rower i oczywiście jeszcze na czerwone światło się załapałam... prawo Murphy'ego ;-). No ale potem to było z górki... taaaa przez chwilę :-)))). Wiedziałam, że zaraz będę musiała pomęczyć się trochę i podjechać, ale przynajmniej się rozgrzałam :-). Dalej poszło już łatwiutko, kaszka z mleczkiem ;-))). Po 40 minutach staliśmy pod domem.
Zaraz po przyjeździe Nunio zaliczył prysznic na dworze, potem dokładne mycie z polerowaniem w domu. Biżuterię mu zdjęłam i poszła do czyszczenia, żeby nie zrudziała od soli. Jak już z nim skończyłam to właściwie wszystko co miałam na sobie (oprócz kasku oczywiście :-)) wsadziłam do pralki. Na końcu sama poszłam się ogarnąć. Jakaś hierarchia wartości obowiązuje... no nie ;-)).
W domu to nawet nie wspomniałam o mojej wycieczce. Nikt by tego nie zrozumiał :-(. Mimo kiepskiej pogody cieszę się, że udało mi się część kolejnego dnia spędzić na rowerze :-).


Dla mnie to był udany weekend :-))).



Kategoria od 20 do 50 km


  • DST 50.69km
  • Czas 02:19
  • VAVG 21.88km/h
  • VMAX 37.80km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień dobroci dla zwierząt ;-)

Sobota, 23 stycznia 2016 · dodano: 23.01.2016 | Komentarze 0

Wczoraj poszłam wcześniej spać, żeby nie kusić losu. Z duszą na ramieniu zwlekłam się dzisiaj z łóżka... nie ćmiła mnie głowa, a to już coś, ale wypoczęta to bynajmniej nie byłam.  W końcu odsłoniłam rolety i wpuściłam do środka trochę światła. Jakoś pięknie na dworze nie było, ale ja widziałam wszystko inaczej... NIE BOLAŁA MNIE W KOŃCU GŁOWA :-)))))!!!!! I pewnie domyślacie się co ćpun rowerowy może zrobić w przypływie radości... no oczywiście, że wyjść na rower ;-))).
Znając siebie,  tak na wszelki wypadek, najpierw postanowiłam zrobić obiad. Wiedziałam, że jak już wybędziemy z Mustangiem to ciężko nam będzie wrócić. Trochę się bałam, że nie dam rady, bo bynajmniej po prawie dwóch dniach "wylegiwania się na kanapie" ne czułam się wypoczęta, ale pomyślałam, że przecież zawsze mogę wrócić...
Plany nie były jakieś ambitne. Trasa prawie taka co zwykle. Z Domaszczyna przez Pruszowice do cywilizacji. Dalej przez Brucknera i wałami w stronę ZOO. Do rynku nie miałam ochoty jechać, zakręciłam więc i pojechałam z powrotem taką samą trasą pod Koronę. Wpadłam do Decathlona, zostawiłam rower w serwisie (bardzo miły Pan powiedział, że się nim zajmie :-)), a ja jak zwykle prędziutko poleciałam skontrolować stan toalet ;-). Zabrałam Niunia z powrotem i wybyliśmy na zewnątrz.
Pogoda trochę się pogorszyła. Zaczął prószyć śnieg. Nie chciałam wracać do domu tą samą trasą i jak najmniej w towarzystwie samochodów. Szybka decyzja i kierunek Park Sołtysowicki i dalej Sołtysowicką w prawo w kierunku mostu. Szybki przejazd przez Widawę i polną drogą do Pawłowic i Ramiszowa. Nie czułam się zmęczona, a miałam jeszcze trochę czasu, więc przecięłam łącznik autostradowy i przez Pasikurowice wróciłam do Domaszczyn City.

To był dla mnie cudowny dzień :-)))))... chociaż patrząc przez okno nic na to nie wskazywało ;-).


Kategoria od 50 do 70 km


  • DST 5.40km
  • Czas 00:35
  • VAVG 9.26km/h
  • VMAX 29.80km/h
  • Temperatura -6.0°C
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spłata długów...

Piątek, 22 stycznia 2016 · dodano: 23.01.2016 | Komentarze 0

Znowu poczułam, że mam głowę :-(. Wczorajszy i dzisiejszy dzień spędziłam zajadając garściami tabletki przeciwbólowe :-((((((. Czwartek to właściwie cały przespany. Przeze mnie mój syn znowu nie poszedł do szkoły... nie dałam rady wstać z łóżka :-(. Dzisiaj to przynajmniej ogarnęłam cztery ściany, no i zwróciłam dług za wywóz szamba. Chociaż tyle :-(.
Jazda na rowerze nie należała do przyjemnych... chciałam jak najszybciej do domu :-((((.


Kategoria Blisko domu, do 20 km


  • DST 44.18km
  • Czas 03:45
  • VAVG 11.78km/h
  • VMAX 33.40km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

A miało być tylko na chwilę... :-)

Wtorek, 19 stycznia 2016 · dodano: 20.01.2016 | Komentarze 0

Dzisiaj miało skończyć się na krótkiej przejażdżce Domaszczyn-Szczodre i z powrotem... miało tak być, ale przez pogodę wyszło inaczej :-). Najpierw szybkie czyszczenie i smarowanie łańcucha. Potem musiałam trochę zadbać o siebie i ciepło się ubrać, najlepiej na cebulkę, a do tego oczywiście jeszcze nakrycie głowy na włamy :-)))... i wybyliśmy z domu :-). 
A było warto, bo widoki piękne :-D. Wszędzie bialutko, całe pola i drogi pokryte ubitym śniegiem... i jeszcze to słońce, bynajmniej nie zachęcające do powrotu :-))).
Najpierw postanowiłam pozwiedzać drogi mniej uczęszczane i bardziej dzikie. Ze Szczodrego przez Domaszczyn pojechałam w kierunku Pruszowic, alej prosto i za łącznikiem autostradowym w prawo do Ramiszowa, apotem do Pawłowic. Dalej ulicą Starodębową i polami w kierunku ogródków działkowych przy moście na Widawie. Było cudownie :-DDD. Co chwilę krótki postój i zdjęcie.

Niestety robiło mi się coraz bardziej zimno :-(... musiałam się gdzieś ogrzać. Szybka decyzja i zjechałam z mostu na drogę asfaltową w kierunku Sołtysowic, a potem na lewo przez Park Sołtysowicki do Korony. Postanowiłam spędzić więcej czasu w Decathlonie, gdzie przywitał mnie jak zwykle bardzo miły Pan z ochrony :-). Ogrzałam się tam, pospacerowałam między regałami i pomyślałam, że szkoda marnować taki piękny dzień na siedzenie w budynku.
Spontaniczny telefon i udało mi się namówić mojego Guru Rowerowego na wspólną przejażdżkę.  Razem zawsze raźniej, można porozmawiać na rowerowe tematy, pośmiać się i pożartować :-)). Gdyby nie On, nie miałabym już na czym jeździć i w końcu zrozumiałam jakim skomplikowanym urządzeniem jest rower. To nie tylko kierownica, koła, rama i siodełko jak mi się do niedawna wydawało ;-).
 
Pobyt w ciepłym Decathlonie nie pomógł jednak na długo :-(.  Ja miałam na koncie już grubo ponad  trzy godziny na świeżym powietrzu i mój organizm był na tyle mocno wychłodzony, że powoli traciłam czucie w stopach i dłoniach. Z musu zaliczyłam stację benzynowa na Brucknera, żeby chociaż  trochę rozgrzać dłonie. Po wejściu do ciepłego pomieszczenia poczułam okropny ból, aż łzy spływały mi po policzkach. Spędziłam tam około 10 minut zanim wsiadłam znowu na rower. Potem to myślałam już tylko o tym, żeby jak najszybciej dotrzeć na Sołtysowice, odebrać synusia ze szkoły i pędzić do domu.
Do Domaszczyn City wróciłam już samochodem :-(. Wiem, wiem cienias ze mnie :-)). Na miejscu gorący posiłek i kawa... i następna kawa...i następna... i gdzieś po godzinie doszłam do siebie. W końcu się rozgrzałam :-).

Czy ten chwilowy dyskomfort chociaż w jakimś minimalnym stopniu zniechęcił mnie do jazdy rowerem w zimie???

ABSOLUTNIE NIE :-)))!!!!!


Kategoria od 20 do 50 km


  • DST 53.59km
  • Czas 04:40
  • VAVG 11.48km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Temperatura -6.0°C
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przyjemne z pożytecznym... szkoda, że przewaga tego drugiego :-(

Niedziela, 17 stycznia 2016 · dodano: 18.01.2016 | Komentarze 0

...no właśnie szkoda :-(.
Postanowiłam odwiedzić parę miejsc, które ostatnimi czasy co najwyżej mijałam. Moja trasa obejmowała kurs przez Pruszowice, Psie-Pole, Brucknera, wałami w stronę ZOO i dalej przez Most Zwierzyniecki i Grunwaldzki do rynku... czyli nic specjalnego.
Dotarłam na miejsce dość szybko i jeszcze dużych tłumów nie było, ale prędkość jak zwykle spacerowa ;-). Na Placu Solnym zebrało się mnóstwo ochroniarzy, ale w samym rynku ogólna budowa, a miała się odbyć ceremonia otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury. Posnułam się dookoła i trochę zmarzłam. Musiałam się gdzieś ogrzać, ale z rowerem to nie takie proste...
Pomyślałam co ma być to będzie. Postanowiłam wstąpić na kawę do McDonald... i spotkała mnie miła niespodzianka :-))). Nie chcieli mnie wyrzucić, wszyscy byli bardzo mili, a w dodatku sam szef zaproponował, że zniesie mi mustanga po schodach :-D.
Pewnie dla wielu ludzi wydaje się dziwne, że nie zostawiam pojazdu na zewnątrz i wszędzie zabieram go ze sobą, ale parę lat temu ukradli mi zapięty :-(... po tym pozostał mi już uraz do końca życia. Wszystko nagrała kamera przemysłowa, ale złodziej był nieletni i za kradzież dziesięciu rowerów i splądrowanie garażu dostał jedynie nadzór kuratora. Jak widać do osiemnastki u nas można wszystko... szkoda, że o tym wcześniej nie wiedziałam ;-).
Z rynku pojechałam pod Halę Stulecia, zobaczyć co tam się dzieje, a potem w kierunku Placu Grunwaldzkiego. W Pasażu Grunwaldzkim dzikie tłumy... weekend. Czekanie do windy prawie 15 min, cały czas była pełna. Potem szybciutko zanim namierzy mnie ochrona. Ciągle zastanawia mnie dlaczego osoba, która wchodzi do dużych sieci handlowych z rowerem od razu jest ścigana. Byłabym w stanie to zrozumieć gdybym traktowała budynek jak ścieżkę rowerową lub naniosła całe mnóstwo błota, ale ani razu tak nie było, a wielokrotnie od razu kazano mi się wynosić... dosłownie :-(. Nasuwa się jedno pytanie, po co w ogóle istnieją tam sklepy sportowe ze sprzętem rowerowym????
Dzisiaj, ku mojemu zaskoczeniu, pierwszy ochroniarz był miły i nie robił mi problemu, ale nieoczekiwanie nagle wyrósł jak spod ziemi następny i już nie było tak różowo :-(. Na szczęście po chwili pojawił się ten pozytywnie nastawiony do rowerzystów i udało mi się zrobić zakupy :-). Prawie godzina lekcyjna stracona (dla mojego synusia to cała wieczność :-)))), a to nie był ostatni sklep :-(.
Z Grunwaldu w kierunku Mostu Zwierzynieckiego i do miejskiej dziczy :-))) . Radość nie trwała za długo, bo byłam właśnie przy Koronie... i misja pióro do szkoły. Na szczęście w Decathlonie był mój bardzo miły Pan ochroniarz (często się widzimy :-)). Zostawiłam pod Jego opieką mojego rumaka i poleciałam do marketu. Ufff poszło w miarę szybko :-). 
W ramach rekompensaty za doznane krzywdy ;-) postanowiłam kupić dzisiaj coś dla siebie... oczywiście na rower :-). Ponieważ często jeżdżę gdy jest już ciemno, a w dodatku z dala od cywilizacji, to duże znaczenie ma dla mnie żeby się żarzyć i świecić, więc zainwestowałam w kolejną kamizelkę odblaskową :-))).
Średnia to mi wyszła dzisiaj żałosna, ale cóż czasami życie wymaga od nas poświęceń ;-))). 
Jutro omijam centra handlowe szerokim łukiem :-).


Kategoria od 50 do 70 km


  • DST 63.95km
  • Czas 03:37
  • VAVG 17.68km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Więcej czasu=więcej km :-))))))))

Sobota, 16 stycznia 2016 · dodano: 16.01.2016 | Komentarze 0

Dzisiaj chata wolna... wyjechali do dziadków wszyscy nasi podopieczni :-))))!!!! Wiedziałam, że choćby nie wiem co, to nie można takiej okazji zmarnować :-). Niniuś już czekał w garażu czyściutki i naoliwiony, ja szybciutko poleciałam przebrać się w strój galowy i po chwili staliśmy w gotowości pod domem.
Pogoda co prawda nie wyglądała zbyt ciekawie, ale pomyślałam, że przecież zawsze mogę wrócić jeśli będzie zbyt ślisko i zimno. Na wszelki wypadek założyłam kominiarkę, ale ku mojemu zaskoczeniu wcale nie było mi zimno, wręcz przeciwnie. Czasami sobie tak myślę, że chyba powinnam karbonowy łom dokupić... a co trzeba łączyć przyjemne z pożytecznym ;-).
Początkowo zachowywałam się trochę tak jak pies, który zerwał się z łańcucha i biegnie gdzieś na oślep zasmakować wolności :-). Pomyślałam sobie jednak, że może coś zmienić i nie powielać dokładnie wczorajszego szlaku. Postanowiłam zatem najpierw wpaść na chwilkę do rodziców i okaże się co dalej.
Z Domaszczyn City udałam się przez Pasikurowice w kierunku Krzyżanowic, a potem na Sołtysowice. Długo tam nie zabawiłam, bo dni teraz krótkie, a ja nabrałam takiej ochoty na jazdę rowerem, że już nic, ani nikt nie był w stanie mnie powstrzymać :-). Z domu rodzinnego pogalopowałam w kierunku Korony, dalej ścieżką przez Brucknera i wałami w kierunku ZOO.
Potem przez Most Zwierzyniecki na Grunwald zbadać stan toalet na stacji benzynowej (przedawkowałam kawę ;-)) i z powrotem w stronę Hali Stulecia zobaczyć lodowisko. Ja tam na łyżwach to nie jeżdżę, ale spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Jakiegoś ciekawego oświetlenia, większych rozmiarów lodowiska, dodatkowych atrakcji... nie wiem, może przesadzam. Nie zabawiłam tam długo i po krótkiej analizie czasu powrotu, niestety wiedziałam, że powinnam się już kierować w stronę domu. Jak to mówią, co dobre to się szybko kończy... i coś w tm jest :-(. Nie było jednak aż tak tragicznie, bo mogłam na spokojnie wrócić wałami, potem tak jak na początku kawałek przez Brucknera i od strony Krzyżanowic zawitać do domu.

Strasznie się cieszę, że pogoda mnie nie odstraszyła :-))). Już nie pierwszy raz przekonałam się, że nie ma co sugerować się tym co widać, żeby potem nie żałować i nie myśleć "A mogłam wyjść na rower"...  




  • DST 46.59km
  • Czas 02:25
  • VAVG 19.28km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Domaszczyn-ZOO-Rynek-ZOO-Domaszczyn

Piątek, 15 stycznia 2016 · dodano: 15.01.2016 | Komentarze 0

W końcu udało mi się wyrwać z domu. Trasa ta co ostatnio. Pogoda może niezbyt zachęcająca, ale wyjście na dwa kółka obowiązkowe :-). Ten tydzień był dla mnie ciężki. Przez huśtawki pogodowe cztery dni z życiorysu... głowę to miałam kwadratową :-(. I dzisiaj stał się cud. Musiałam to jakoś uczcić :-))). Nic mnie nie boli, rowerek czyściutki i nasmarowany... to pojechałam go pobrudzić ;-).
Wróciliśmy w takim stanie, że nadawaliśmy się oboje tylko i wyłączne do generalnego czyszczenia :-). Wszystko co miałam na sobie od razu poszło do pralki, a rower znowu do mycia. Jedyna zła wiadomość jest taka, że łańcuch ma już swój przebieg, a przez to sypanie solą sądzę, że jego koniec jest bliski i na wiosnę będzie pewnie do wymiany... oby tylko łańcuch.


Kategoria od 20 do 50 km


  • DST 46.91km
  • Czas 02:40
  • VAVG 17.59km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Domaszczyn-ZOO-Rynek-ZOO-Domaszczyn

Niedziela, 10 stycznia 2016 · dodano: 15.01.2016 | Komentarze 0

Wstałam rano i było dosyć pochmurno :-( Trochę mnie to zmartwiło, ale z godziny na godzinę pogoda była coraz lepsza...i pojawiło się słońce. Tym razem nie ubierałam kominiarki (dzisiaj nie wyglądałam jak zamaskowany bandyta ;-)) i nawet rozpinałam bluzę, bo było mi za gorąco.
Trasa taka sama jak wczoraj, ale dzisiaj udało mi się zahaczyć o rynek. Nie było łatwo się dostać, bo z okazji WOŚP już od Galerii Dominikańskiej prędkość spacerowa 8km/h max :-). Po samym rynku to już spacerek na pieszo. Dorzuciłam parę złotych na szczytne cele i dostałam serduszko :-).


Kategoria od 20 do 50 km


  • DST 45.73km
  • Czas 03:05
  • VAVG 14.83km/h
  • VMAX 32.70km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt UNIBIKE MISSION
  • Aktywność Jazda na rowerze

Domaszczyn-ZOO-Galeria Dominikańska-ZOO-Domaszczyn

Sobota, 9 stycznia 2016 · dodano: 15.01.2016 | Komentarze 0

Dzisiaj udało mi się wyrwać na dłużej :-). Od razu humor mi się poprawił. Już byłam na głodzie rowerowym i nie wiem jakby się to skończyło gdybym nie pogalopowała na moim rumaku (z tym galopowaniem to przesadziłam ;-)).
Patrzyłam przez okno, pogoda taka piękna i jak tu siedzieć w domu. Pomyślałam, że może tym razem do cywilizacji się wyrwiemy i wrocławski rynek odwiedzimy... Skończyło się na Galerii Dominikańskiej, bo z czasem kiepsko było, ale dobre i to.
I tak dosiadłam Mustanga, szybciutko z Domaszczyna przez Pruszowice, minęliśmy Koronę i w Brucknera. Dalsza droga przyjemniejsza bo wałami nad Odrą  w kierunku ZOO. Po drodze musiałam zrobić krótki postój bo na środku mostu Bartoszowickiego siedział łabędź. Zdjęcie mu się należało :-). 
Dotarliśmy na most Grunwaldzki i już prawie miał być rynek... Wpadłam do Rossmanna na szybkie zakupy i z powrotem ta samą trasą do domu.

Wróciłam zadowolona i uśmiechnięta :-)))). Nie potrafię już żyć bez roweru!!!